Na karę roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata oraz grzywnę skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie mężczyznę, który uprawiał konopie indyjskie i wytworzył z nich olej oraz nalewkę, aby pomóc chorym kobietom - swojej partnerce i matce przyjaciela.
Sąd z uwagi na motywacje oskarżonego Andrzeja Sadowskiego (zgodził się na podawanie nazwiska), czyli chęć udzielenia pomocy chorym, zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary – tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Marcelina Kasprowicz.
Sąd wymierzył Sadowskiemu karę grzywny w wysokości 5 tys. zł (500 stawek po 10 zł), ale na poczet tej grzywny zaliczył okres jego zatrzymania i tymczasowego aresztowania - od 29 stycznia do 30 sierpnia 2018 r. - przyjmując dzień pozbawienia wolności za równoważny dwóm stawkom grzywny. Sadowski ma też zapłacić nawiązkę 3 tys. zł na rzecz stowarzyszenia MONAR MAKONDO Ośrodka Leczenia, Terapii i Rehabilitacji Uzależnień w Majdanie Kozic Dolnych.
Sąd uznał Sadowskiego za winnego tego, że w okresie od lutego 2017 do stycznia 2018 czterokrotnie w krótkich odstępach czasu uprawiał konopie indyjskie, a następnie po ich zebraniu przetwarzał je i uzyskiwał z nich nalewkę lub olej. Poszczególne uprawy konopi liczyły od czterech do 10 sztuk roślin. Uzyskał z nich jeden litr nalewki i 50 ml oleju.
Mężczyzna samodzielnie robił te preparaty, aby pomóc chorym kobietom. Najpierw podawał je swojej partnerce (obecnie żonie) chorej na depresję, nerwicę, schorzenia ginekologiczne, której inne leki nie pomagały, a marihuana tak. Następnie olej z marihuany podał matce swojego przyjaciela, która była w stanie terminalnym choroby nowotworowej, aby uśmierzyć jej ból.
Jak powiedziała sędzia, sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, iż jedyną motywacją jego zachowania była chęć udzielenia pomocy tym kobietom i „ta okoliczność łagodząca została przez sąd rozciągnięta bardzo szeroko”.
Zdaniem sądu, nie budzi wątpliwości, iż oskarżony uprawiał konopie i wytwarzał z nich środki odurzające, czym wypełnił znamiona czynu zabronionego opisanego w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Sędzia zaznaczyła, że fakty te wynikają z wyjaśnień złożonych przez samego oskarżonego, a wyjaśnienia te są konkretne i szczegółowe.
Odnosząc się do wniosku obrońcy o umorzenie postepowania z powodu braku społecznej szkodliwości czynu, sędzia podkreśliła, że sąd orzekający nie tworzy prawa, „działa zgodnie z zasadą legalizmu i wyłącznie w granicach prawa”, a ramy orzekania sądowego wyznaczają normy określone przez ustawodawcę.
„Oczekiwanie obrony, że oto sąd (wzorem ustawodawstwa anglosaskiego) poprzez precedens, poprzez własne orzeczenie będzie kształtował na przyszłość normy prawne są oczekiwaniami oderwanymi od tej podstawowej zasady i w gruncie rzeczy oczekiwaniami naiwnymi” – dodała sędzia Kasprowicz.
Podkreśliła, że ustawodawca dopuszczając preparaty tzw. medycznej marihuany czyni to sposób kontrolowany przez lekarza i to lekarz ma prawo sięgnąć do tego typu preparatów, gdy uzna, że konwencjonalna farmakoterapia w danym schorzeniu nie będzie prowadziła do poprawy. „Tymczasem obrona dokonuje skrótu myślowego przypisując takie uprawnienie oskarżonemu” – dodała.
Sędzia zaznaczyła iż sąd ma świadomość, iż rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie tworzą bardzo restrykcyjne kryteria, by uzyskać zgodę na stosowanie medycznej marihuany i jest to trudne dla pacjentów. Jednak uznanie przez sąd, że czyny popełnione przez Sadowskiego mają znikomą szkodliwość społeczną - czyli w istocie nie stanowią zachowań bezprawnych - będzie wyrazem uznania, że takie czyny mogą zostać zrealizowane bez kary przez każdą osobę.
„Jasne jest dla sądu, iż jeśli ustawodawca zdecydował się na dopuszczenie medycznej marihuany, to odbywa się to pod kontrolą lekarza specjalisty, a nie obywatela, który zapoznaje się z artykułami prasowymi czy też audycjami (…) o dobroczynnym działaniu marihuany (…) i na tej podstawie pozyskuje wiedzę” – powiedziała.
Ogłoszony wyrok jest nieprawomocny. Obrońca Sadowskiego Stelios Alewras powiedział dziennikarzom, że po przeanalizowaniu uzasadnienia zapadnie decyzja, czy złożone będzie odwołanie. „Co do zasady, nie zgadzamy się tym orzeczeniem. Nie można powiedzieć, że pomaga się ludziom w chorobie, a jednocześnie szkodzi społeczeństwu. Sąd miał możliwość zastosowania przepisu mówiącego o możliwości umorzenia ze względu na brak szkodliwości społecznej” – powiedział.
„Sam fakt zasądzenia nawiązki na rzecz MONARU oznacza, że mamy nadal do czynienia z przeciwdziałaniem narkomanii. W ocenie obrony, nie ma mowy o przeciwdziałaniu narkomanii, albowiem te preparaty, substancje narkotyczne były wykorzystywane wyłącznie w celach medycznych przez oskarżonego” – dodał Alewras.
Sadowski podkreślił, że miał tylko jeden cel – pomóc swojej żonie i mamie przyjaciela.
Na pytanie, czy zrobiłby to jeszcze raz, Sadowski powiedział, że nie spodziewał się, iż „za coś takiego przyjdzie pójść do kryminału”, ale gdyby jego żona ciężko zachorowała i potrzebowała takiej pomocy, zdobyłby się na to ponownie. „Niezależnie od tego, czy pójdę do kryminału, czy nie” - dodał.
Sadowski podkreślił, że nie żałuje tego, iż udzielił pomocy. „Żałuję, że to wszystko tak daleko zaszło, że wylądowałem w kryminale, a wy wszyscy się mną interesujecie” – powiedział dziennikarzom.
Renata Chrzanowska (PAP)