Klub PO-KO oczekuje, że premier Mateusz Morawiecki odwoła ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego - podkreślił szef klubu Sławomir Neumann. Oczekujemy od premiera, że obejmie osobistym nadzorem resort rolnictwa, bo jego ministrowie są niekompetentni - dodał.
W zeszłym tygodniu telewizja TVN24 wyemitowała reportaż o nielegalnym uboju chorych krów, który odbywał się w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. We wtorek Główny Inspektorat Weterynarii poinformował o cofnięciu zgody na prowadzenie działalności rzeźni, w której - jak wynikało z reportażu - ubijano chore krowy i sprzedawano ich mięso.
"Jesteśmy świadkami początku kolejnej wielkiej afery PiS związanej z niekompetencją ministrów rolnictwa - wcześniej (Krzysztofa) Jurgiela, a teraz Jana Krzysztofa Ardanowskiego dotyczącą eksportu polskiej wołowiny, tego, co się dzieje z Inspekcją Weterynaryjną w Polsce i brakiem nadzoru nad żywnością, która była dotąd chlubą polskich rolników" - mówił Neumann na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie. Według niego "zdrowa, polska żywność zostaje odzierana z dobrej marki".
Neumann przekonywał, że w resorcie rolnictwa od trzech lat panuje chaos, który doprowadził do "kompletnego upadku nie tylko stadnin koni arabskich, ale przez ASF - chorobę afrykańskiego pomoru świń, producenci wieprzowiny zostali potężnie uderzeni ekonomicznie". "Dzisiaj czeka to niestety prawdopodobnie producentów wołowiny, to jest olbrzymi rynek, który wart jest 1,5 mld euro" - powiedział Neumann. Podkreślił, że 80 proc. polskiej wołowiny trafia na eksport.
Polityk dodał, że jego ugrupowanie oczekuje, iż szef rządu obejmie "osobistym nadzorem" resort rolnictwa. Zdaniem Neumanna ani b. minister rolnictwa Jurgiel, ani obecny szef resortu "nie dają rady". "Oczekujemy, że premier podziękuje Ardanowskiemu za tę - w cudzysłowie - pracę, bo szkody, które przynosi, są nieprawdopodobnie wielkie dla polskiego rolnictwa" - oświadczył szef klubu PO-KO.
Neumann mówił, że PiS obejmując rządy zaczął od zmian kadrowych w Inspekcji Weterynaryjnej i "wyrzucił" prawie wszystkich inspektorów wojewódzkich. "I ci +Misiewicze+, którzy przyszli po nich, nie dają sobie najzwyczajniej w świecie rady i przez te trzy lata zdewastowano system nadzoru nad polską zdrową żywnością" - powiedział Neumann.
Dorota Niedziela (PO-KO) dowodziła, że zapaść kadrowo-finansowa służby weterynaryjnej zaczęła się zaraz po objęciu władzy przez PiS. "Z 16 wojewódzkich lekarzy weterynarii 13 zostało wymienionych. Przeważnie doświadczeni lekarze weterynarii, którzy pełnili swoje obowiązki od wielu lat zostali wymienieni" - powiedziała.
Jak mówiła, służba nadzoru nad bezpieczeństwem żywności jest również trapiona brakami finansowymi i niewystarczającą liczbą etatów. "PO zgłaszała już trzeci rok z rzędu zwyżkę budżetu podczas debaty budżetowej właśnie na wzmocnienie kadrowo-finansowe Inspekcji Weterynaryjnej. Za każdym razem czy to minister Jurgiel, czy to minister Ardanowski twierdzili, że wszystko jest w porządku" - mówiła Niedziela.
Wskazywała, że w 2017 roku NIK pokazała, że nadzór Inspekcji Weterynaryjnej nad ubojem i transportem zwierząt jest niedostateczny i wymaga zmiany. Niedziela mówiła, że PiS obiecywało, że od stycznia 2018 r. będzie działała nowa Inspekcja, powołano nawet pełnomocnika rządu do spraw organizacji struktur administracji publicznej właściwych w zakresie bezpieczeństwa żywności. "I to ten pełnomocnik Jarosław Pinkas przez 11 miesięcy nicnierobienia skasował 170 tys. zł i dodatkowo 39 tys. zł nagrody mimo tego, że nie wykonał żadnej pracy. W nagrodę został Głównym Inspektorem Sanitarnym" - mówiła Niedziela.
Neumann uważa, że potrzeba 200 mln zł na usprawnienie Inspekcji Weterynaryjnej. Zaapelował do premiera Morawieckiego, żeby zamiast przekazywać 1,3 mld zł na telewizję publiczną, część tej sumy przekazać na dofinansowanie Inspekcji. "Dajcie te pieniądze tam, gdzie rzeczywiście są potrzebne, bo chodzi o zdrowie Polaków jedzących polską żywności i także o dobrą markę polskiej żywności. Te 200 mln zł musi się znaleźć, żeby można było odbudować wiarygodność polskiej zdrowej żywności" - zwrócił się do rządu Neumann.
Mięso z nielegalnego uboju trafiło do 10 krajów: Finlandii, Węgier, Estonii, Rumunii, Szwecji, Francji, Hiszpanii, Litwy, Portugalii, Słowacji i do ponad 20 punktów w Polsce. Łącznie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę - poinformował Główny Lekarz Weterynarii.
Od poniedziałku trwa w Polsce audyt inspektorów z Komisji Europejskiej. Jak zapowiadała wcześniej KE, inspektorzy mają zbadać sprawę nielegalnego uboju krów.
Karol Kostrzewa, Anna Tustanowska (PAP)