Powrót Agro Show po rocznej przerwie był przede wszystkim okazją do przyjrzenia się z bliska nowego kombajnu X9, który w lipcu został oficjalnie zaprezentowany. Po prezentacji w lipcu bieżącego roku, maszyna trafiła na polskie pola.
– Mieliśmy okazję pracować w trzech różnych warunkach, u trzech różnych klientów. W jednym z gospodarstw mieliśmy możliwość skonfrontowania tego kombajnu z żytem hybrydowym, czyli uprawą, która daje się we znaki każdemu specjaliście kombajnowemu. Jest to ciężki materiał, jego jest dużo, ciężko ustawić kombajn, żeby nie gubić i osiągnąć optymalne działanie maszyny. Nie było może od razu lekko, ale bez większych wyzwań – kombajn spisywał się idealnie – mówi Marcin Kozłowski, specjalista John Deere Polska, który był jedną z pierwszych osób za sterami nowej maszyny.
To, co się najbardziej rzuciło klientowi w oczy, to niesamowita sprawność samego hederu – a to właśnie element, który ma największy wpływ na wydajność całego kombajnu. Kombajn był zagregowany z hederem HD40X, czyli 12-metrowym, który wypadł bez zastrzeżeń.
– Było to najlepsze kopiowanie terenu, pole zostawione równiutko, ściernisko bez żadnych fal. Klient był wniebowzięty. Równie dobrze było z zasilaniem masy. Ściernisko pozostało na wys. 5cm, czyli najniżej jak się dało. Warto zaznaczyć, że w gospodarstwie w woj. zachodniopomorskim pszenica miała lepszy plon. Średnia wynosiła blisko 7 t. Na większym polu, gdy już byliśmy w łanie, a logistyka nie była wyzwaniem, osiągnęliśmy wydajność rzędu 70 t na godzinę. Po tym sezonie i spędzeniu wielu dni z tym kombajnem, uważam, że wydajność 100 t/h jest realna – dodaje Paweł Kamiński, specjalista John Deere Polska.
Warto zauważyć, jak niski był poziom strat – największe straty odnotowano w życie hybrydowym, ledwo 0,6%. Co ciekawe, jeden z klientów część słomy zabiera ze swojego gospodarstwa do biogazowni do Niemiec, by później z powrotem ten materiał był rozwożony na pole.
W tym samym czasie na tym samym polu pracował konkurencyjny kombajn – John Deere poruszał się aż o 1,5 km/h szybciej. Również spalanie było zadowalające, na poziomie 17-19 l, a maszyna cechowała się bardzo dobrą kondycją techniczną.
– Chciałbym podkreślić, że przebrnęliśmy przez cały sezon bez zatrzymywania kombajnu, bez żadnej awarii, która by go unieruchomiła. Pojawił się jedynie komunikat od fotela, który sygnalizował brak operatora. Nie było żadnych usterek, przez które trzeba by zatrzymać kombajn – dodaje Marcin Kozłowski.
Obecnie kombajny muszą spełniać coraz bardziej restrykcyjne normy i obostrzenia w tym emisji spalin, a to generuje większe temperatury wokół silnika. Pogoda też nie sprzyja, ponieważ latem temperatury są coraz wyższe. Jedyną czynnością, którą należy wykonywać przy tej maszynie codziennie jest czyszczenie silnika i tankowanie . Nie ma potrzeby wykonywania smarowania co 10 godzin, wyjątkiem jest praca w bardzo ciężkich, błotnistych warunkach, wówczas dodatkowe czynności należy wykonać na zwrotnicach tylnej osi.
Próby glebowe, a rolnictwo precyzyjne
Pobieranie prób glebowych staje się nieodzownym elementem rolnictwa precyzyjnego. Pierwszym ważnym etapem jest planowanie, gdy rolnik na ekranie komputera jest w stanie zaprojektować np. rok produkcji rośliny.
– Dobry plan to połowa sukcesu, jego stworzenie możliwe jest dzięki wykorzystaniu Operation Center. Kolejny etap to przygotowanie gleby – system prowadzenia AutoTrac na każdym etapie produkcji ułatwia pracę, obniża koszty i zwiększa wydajność. Podstawowym elementem systemu jest odbiornik StartFire 6 000. Kolejny etap produkcji to siew. Jesteśmy w stanie wykorzystać mapy bezpiecznego wysiewu. Rolnicy już zaczynają myśleć o tym, aby zmiennie dokonywać również wysiewu, nie tylko nawozu, ale również nasion. Dzisiaj możliwe jest, aby takie mapy, na podstawie których ten siew będzie wykonany, wysyłać do maszyn połączonych – zaznacza Karol Zgierski, specjalista ds. rolnictwa precyzyjnego John Deere Polska.
Kolejnym etapem jest ochrona i nawożenie. Jak się okazuje najważniejszą maszyną w gospodarstwie jest opryskiwacz, dlatego że wykonuje aż 75 proc. przejazdów po polu.
Ostatnim etapem jest zbiór, czyli wykorzystanie takich maszyn, jak sieczkarnia i kombajn. Ich połączenie przez Operation Center daje możliwość precyzyjnego zbierania owoców pracy rolnika bez nieprecyzyjnych przejazdów generujących straty.
– Operation Center to środowisko, które pozwala prowadzić gospodarstwo znacznie efektywniej, podejmować bardziej świadome decyzje i mieć wgląd w każdy etap produkcji – nie tylko planujemy wcześniej proces produkcji roślin, ale też go monitorujemy, a na koniec, po zebraniu danych, możemy wyciągać wnioski. Rolnik musi w ciągu roku podejmować mnóstwo decyzji, średnio ponad 140 decyzji, m.in. co zasiać, gdzie, z jakimi parametrami, na jaką głębokość, z jaką ochroną, z jakim nawożeniem. Wszystkie te elementy, które tutaj widzimy mają ułatwić i poprawić ich podejmowanie – dodaje Karol Zgierski.
Pierwsze spotkanie z nowymi ciągnikami serii 9R
Na stoisku John Deere można było z bliska przyjrzeć się nowym ciągnikom serii 9R, która była pokazywana pierwszy raz w Polsce. Do wglądu odwiedzających był największy model o oznaczeniu 640, cechujący się mocą 691 KM w trzech układach jezdnych do wyboru (kołowy, dwugąsienicowy i czterogąsienicowy). Jak w skrócie opisać możemy nowy ciągnik John Deere serii 9R?
– Zmieniła się oczywiście stylistyka, na czele z nową maską i kabiną, w której wdrożono szereg rozwiązań wpływających na komfort użytkownika, jak większa lodówka, fotel z masażem, radio z panelem dotykowym, z aplikacjami, jak choćby Spotify czy Mapy Google. Od strony technicznej ciągnika kołowego – zwrócić uwagę należy na przeprojektowaną ramę, dla której wcześniej dopuszczalna masa to było 25 t, teraz całkowita masa dopuszczalna to aż 30,4 t – zwraca uwagę Szymon Kaczmarek, specjalista ds. produktu John Deere, który podczas spotkania prasowego zaprezentował również pakiet obciążenia pozwalający zoptymalizować masę ciągnika bez opuszczania kabiny, dedykowany ciągnikom serii 7R.
– 8R i większe są dedykowane do prac ciężkich polowych i same w sobie są ciężkie (14-20 t). Pamiętajmy, że każda tona przewożona oznacza dodatkowy spalony litr paliwa więcej na godzinę. To jest rozwiązanie, które w szybki sposób pozwala nam zoptymalizować masę – dodaje Szymon Kaczmarek.
Rata balonowa – nowa opcja, która już się sprawdza
Tegoroczne Agro Show było też okazją do dyskusji dotyczącej finansowania zakupu maszyn rolniczych. Ciekawą opcję zaprezentował John Deere, który wprowadził tzw. ratę balonową.
– W dużym skrócie – jest to opcja, w której naszym klientom oferujemy bardzo niskie raty użytkowania. Niskie, czyli wynoszące ok. 30% zwykłej, regularnej raty w finansowaniu fabrycznym. Oprócz tego, że sama rata jest niższa, to na końcu umowy pożyczki nasz klient ma aż trzy elastyczne drogi jej zakończenia: klient spłaca ratę balonową i zostaje z maszyną; klient rozkłada ratę balonową na kolejne 5 lat finansowania; lub też trzecia możliwość, do której zachęcamy naszych klientów i dealerów, oddanie po 5 latach używanej maszyny do dealera w rozliczeniu i wzięcie kolejnej. Ta trzecia droga to funkcjonowanie w takim stałym zamówieniu, gdzie cały czas klient ma maszynę relatywnie nową, niezamortyzowaną i – co najważniejsze – płaci niskie raty użytkowania. W tym roku w tę ofertę wchodzą modele z serii 6M i dwa modele z serii 6R, te najbardziej popularne, czyli 6 120 M, 155, 195 oraz 215, 250 R – mówi Paulina Anikowska z John Deere Financial.
Co ciekawe, amerykański producent maszyn rolniczych już sprzedał pierwsze maszyny w tej opcji finansowania. Jeden z klientów już zdecydował się na zakup nowego ciągnika z serii 6R właśnie dzięki finansowaniu w racie balonowej, zdecydował się, aby w przyszłym roku zamówić nowy ciągnik 8R. Warto zaznaczyć, że produkt z ratą balonową jest dostępny także dla klientów z dotacjami unijnymi – wkładem własnym może być więc dotacja.
Aftermarket, czyli siła szkoleń
Istotną gałęzią działalności John Deere Polska są szkolenia, które pozwalają utrzymać poziom wsparcia posprzedażowego na wysokim poziomie.
– Aktualnie nastawiamy się na szkolenia online. Myślę, że część szkoleń nawet już nie wróci do agendy na żywo. Oczywiście nie dotyczy to szkoleń diagnostycznych, w trakcie których trzeba fizycznie się spotkać, mechanik musi pokazać, jak przeprowadzić diagnostykę, jak naprawić części, zidentyfikować uszkodzone elementy. Szkolenia związane z np. nowościami, zmianami produktowymi bardzo łatwo i wygodnie przeprowadzić online. Z jednego miejsca, z naszego studia online w Tarnowie Podgórnym jesteśmy w stanie bardzo łatwo dotrzeć na raz do dużej grupy mechaników i handlowców. Ta forma zdaje egzamin – mówi Tomasz Kalociński, Manager Training Center & Training Shared Services w John Deere Polska.
Szkolenia serwisowe dla mechaników na początku skupione są wokół wiedzy podstawowej dot. takich obszarów, jak: elektryka, hydraulika, silniki spalinowe i przekładnie, by następnie przejść do konkretnych modeli czy gam produktowych.
Biuro prasowe John Deere Polska