Ziemniak odporny na stonkę, burak, który nie ucierpi w wyniku mrozu, pomidor, który pozostanie twardy pomimo długiego transportu - m.in takie odmiany roślin powstały dzięki zastosowaniu metod inżynierii genetycznej. Jednak genetycznie zmodyfikowane rośliny, choć łatwiejsze i tańsze w uprawie, są źle postrzegane przez konsumentów. Brakuje bowiem wiarygodnych badań, które wykluczyłyby ich negatywny wpływ na zdrowie ludzi. A ponadto jak dowodzą naukowcy, GMO powoduje alergie, może uaktywniać procesy nowotworowe czy sprawić, że uodpornimy się na antybiotyki.
Organizmy modyfikowane genetycznie, określane też jako transgeniczne, to takie, których materiał genetyczny został zmieniony za pomocą metod nowoczesnej biotechnologii w taki sposób, by nadać nowe, pożądane cechy. Najczęściej modyfikacje genetyczne mają na celu zwiększenie odporności roślin na środki chwastobójcze oraz wirusy, grzyby, bakterie; uzyskanie odporności na niekorzystne warunki: mróz, suszę, zasolenie; wydłużenie świeżości warzyw i owoców; zwiększenie zawartości witamin lub innych składników.
Żywność zawierająca genetycznie zmodyfikowane organizmy wcale nie jest czymś rzadkim. Przeciwnie, nie brakuje jej na sklepowych półkach. GMO - w mniejszym lub większym stopniu - może znajdować się w wielu różnych produktach, na przykład tych, do których dodaje się genetycznie zmodyfikowaną soję uprawianą na szeroką skalę już od dwudziestu kilku lat. Obecnie ponad 3/4 światowych upraw soi to rośliny zmodyfikowane genetycznie. W przypadku tej rośliny najczęstszym rodzajem modyfikacji jest wprowadzenie genu dającego odporność na herbicydy (Roundap) lub owady. Szacuje się, że sojopochodne składniki zawiera aż 60% przetworzonej żywności, m.in. pieczywo, wędliny, ciastka, czekolada, margaryna, olej roślinny, lody. Soja jest również wszechobecna w paszach dla zwierząt.
Do Polski co roku sprowadzane są ogromne ilości poekstrakcyjnej śruty sojowej, która wykorzystywana jest w paszach dla drobiu, bydła oraz trzody chlewnej. Z drugiej strony, na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej produktów - głównie mleczarskich - oznaczonych znakiem „ Wyprodukowano bez stosowania GMO". Znak ten przypisany jest właśnie produktom pochodzenia zwierzęcego i oznacza to, że powstały one z mięsa lub mleka pochodzącego od zwierząt karmionych wyłącznie paszami niezawierającymi genetycznie zmodyfikowanych organizmów, a GMO zostało wykluczone na każdym etapie produkcji.
Oznaczenie takie mogą umieszczać na swoich produktach m.in. mleczarnie, które posiadają certyfikaty „Bez GMO" według standardu opracowanego przez Polską Izbę Mleka. Standard PIM uwzględnia cały obszar wymagań dla wielu różnych obszarów łańcucha żywnościowego. W ramach standardu Polskiej Izby Mleka certyfikacji podlegają: zakłady mleczarskie, gospodarstwa rolne, firmy produkcyjne, handlowe i transportowe w zakresie pasz, mieszanek i dodatków paszowych, a także firmy zajmujące się handlem i transportem produktów mleczarskich. Mleczarnie zauważają zapotrzebowanie na tradycyjne produkty, wyprodukowane z mleka od krów karmionych paszami bez GMO i starają się sprostać oczekiwaniom konsumentów.
Rosnące zapotrzebowanie na produkty niezawierające genetycznie zmodyfikowanych organizmów zauważa również Marta Gocłowska, właścicielka firmy Rolwit prowadzącej sprzedaż i dystrybucję pasz, która posiada certyfikat „Bez GMO" według standardu Polskiej Izby Mleka.
- Certyfikat „ Bez GMO" sprawia, że mamy system wewnętrznej kontroli pozwalający na dbałość o jakość pasz i identyfikację zagrożeń - mówi Marta Gocłowska.
Dodaje, że aby przejść audyt i otrzymać certyfikat „Bez GMO", trzeba było wprowadzić trochę zmian. Z pewnością dla niewielkiej firmy było to spore wyzwanie, ale warto było się postarać, bo certyfikat daje większe możliwości sprzedaży - na produkcję „Bez GMO" postawiła znaczna część mleczarni, a więc ich dostawcy mogą kupować pasze tylko w pewnych źródłach, czyli firmach posiadających certyfikaty.
Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.