Rolnictwo europejskie należy do najwydajniejszych i najbardziej zaangażowanych w kwestie środowiskowe i klimatyczne na świecie. Wiemy, że zaangażowanie to jeszcze bardziej się pogłębi wraz z wprowadzeniem Zielonego Ładu.
Jesteśmy zawodowcami pracującymi w terenie - to my jako pierwsi odczujemy skutki zmian klimatu. Zobowiązaliśmy się również do osiągnięcia neutralności klimatycznej w Europie do 2050 roku poprzez redukcję emisji, wytwarzanie biopaliw, a przede wszystkim zwiększenie rolniczych pochłaniaczy dwutlenku węgla. Często zapomina się o tym, że jedynie produkując żywność sektor rolny już samoistnie magazynuje dwutlenek węgla z korzyścią dla całego społeczeństwa. Być może zbyt mało się mówi na ten temat w mediach, jednak tego typu projekty są realizowane w całej Europie mimo coraz mniejszych dochodów z produkcji rolnej.
Oczywiście dobrowolne stanięcie na linii frontu w dowolnej rewolucji wiąże się z ryzykiem poniesienia bohaterskiej śmierci. W ostatnich latach rolnictwo staje się coraz bardziej zglobalizowane. Unijni rolnicy są zmuszeni sprzedawać swoje ziarno po cenach światowych, gdyż europejski rynek jest otwarty na oścież. Jednym z głównych zagrożeń, którym sektor rolniczy będzie musiał stawić czoła w związku z wprowadzeniem Europejskiego Zielonego Ładu jest dumping klimatyczny uprawiany przez kraje, które celowo lub nieumyślnie wolniej wprowadzają bardziej ekologiczne praktyki rolne. W produkcji zbóż i roślin oleistych konkurujemy głównie z Rosją, Ukrainą, Brazylią i Argentyną. Przeciwdziałanie ociepleniu klimatu tu jedno. Przekonanie naszych partnerów handlowych do szybkiego przyjęcia zdecydowanych zobowiązań w tym zakresie to zupełnie co innego.
Jestem przekonana, że wszelkie różnice dotyczące środków lub ambicji obejmujących cele w zakresie klimatu między UE a jej głównymi konkurentami będą miały dewastujące skutki dla europejskiego rolnictwa. Na tym właśnie polega ucieczka emisji. Nasze rolnictwo stałoby się martwym bohaterem - wytwarzałoby jedynie niewielkie ilości luksusowej żywności, podczas gdy produkty podstawowe zostałyby zastąpione przez jedzenie produkowane gdzie indziej - w krajach bez tak kosztownych ograniczeń - przez co nie osiągnęlibyśmy absolutnie nic w dziedzinie klimatu. Wręcz przeciwnie, dzięki odpowiednim zachętom rolnicy z całego świata mogliby przyczynić się do realizacji tej nowej misji klimatycznej. I tu właśnie wchodzi rynek emisji dwutlenku węgla i polityka handlowa.
Dlatego też pomysł utworzenia mechanizmu dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla dla produktów rolnych cieszy się naszym poparciem. Oczywiście, po spełnieniu pewnych warunków.
Zasada jest prosta - nałożenie opłat na dwutlenek węgla zawarty w produktach importowanych doprowadzi do przeniesienia produkcji rolnej do krajów, gdzie obowiązujące normy nie są zbyt surowe. Środek ten wydaje się być oczywistym na papierze - rzeczywistość jest jednak dużo bardziej złożona, gdyż obejmuje europejską politykę klimatyczną i międzynarodowe zasady handlowe.
Przechodząc do konkretów, jednakże bez zagłębiania się w szczegóły - głównym mechanizmem unijnej polityki klimatycznej jest Europejski System Handlu Emisjami (ETS), które obowiązuje już od 2005 roku i który wymaga od przemysłu opłaty za każdą tonę wyemitowanego dwutlenku węgla. System ten (nieobejmujący rolnictwa) jest krytykowany, gdyż by uniknąć ucieczki emisji, tj. przeniesienia naszych rafinerii i hut stali za granicę, zakłady te otrzymują darmowe prawa do emisji, co prowadzi do spadku ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla na rynku europejskim, co z kolej zmniejsza skuteczność polityki klimatycznej. By wyjść z tego błędnego koła, UE rozważa zniesienie darmowych uprawnień do emisji dwutlenku węgla i zastąpienie ich mechanizmu dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla. Oznacza to, że zagraniczne firmy eksportujące dobra do UE płaciłyby tyle samo za uprawnienia do emisji co podmioty działające na rynku UE, w zależności od ilości dwutlenku węgla wyemitowanej podczas produkcji. Przyniosłoby to podwójną korzyść przyczyniając się do sfinansowania polityki klimatycznej i pozwalając uniknąć nieuczciwej konkurencji i ucieczki emisji z UE.
Mechanizm dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla musi być uzupełnieniem systemu ETS, z którym jest blisko powiązany. Z planów UE wynika, że obowiązywałby on wszystkie lub niektóre z gałęzi przemysłu objętych obecnie systemem ETS oraz sektor energetyczny i energochłonne branże przemysłowe jak energia elektryczna, cement, stal, aluminium, rafinerie ropy, papier, szkło, środki chemiczne i nawozy. Rolnictwo byłoby więc z niego wyłączone.
Jednak jeśli mechanizm ten miałby objąć nawozy, wykluczając jednocześnie rolników, sytuacja ta szybko stałaby się nie do zniesienia.
Jeśli mechanizm dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla nie dotyczy produktów rolnych, nie może być stosowany do nawozów.
Nawozy azotanowe należą do najważniejszych środków produkcji w sektorze upraw i stanowią główny koszt zmienny w produkcji zbóż i roślin oleistych. Ceny nawozów są jednak już wyższe w Europie niż gdzie indziej, gdyż nasz rynek jest chroniony przez cła i środki antydumpingowe, które kosztują unijnych rolników 600 mln € rocznie. Jeśli dodamy do tego opłaty wynikające z mechanizmu dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla, ceny nawozów poszybowałyby w górę, jeszcze bardziej podnosząc koszt produkcji rolnej w Europie, przez co importowana żywność stałaby się jeszcze bardziej konkurencyjna i atrakcyjna. Koniec końców, zastosowanie mechanizmu dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla jedynie do surowców wymaganych w uprawach byłoby niesprawiedliwe i przyniosłoby skutki odwrotne od zamierzonych, tj. doprowadziłoby do ucieczki emisji z europejskiego rolnictwa na bezprecedensową skalę. W skrócie, rolnicy byliby podwójnie karani - jak można to wyjaśnić naszym obywatelom? Chciałabym zwrócić uwagę na pewną kluczową kwestię - albo rolnictwo i sektory niższego szczebla zostaną uwzględnione w przyszłym mechanizmie dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla albo sektory wytwarzające środki produkcji rolnej, a w szczególności nawozy azotanowe będą musiały zostać wykluczone. W przeciwnym razie nasze rolnictwo utraci resztki konkurencyjności. Im bardziej złożony będzie ten system tym trudniej będzie zachować równowagę. Dlatego też należy w jeszcze większym stopniu uwzględnić głos unijnej społeczności rolniczej w tej debacie, od której będzie zależeć przetrwanie wielu sektorów, w tym sektora upraw.
Z punktu widzenia społeczności rolniczej, mechanizm dostosowywania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla mógłby stać się środkiem zapobiegającym ucieczce emisji z wszystkich sektorów, pod warunkiem, że będzie on spójny z unijnym systemem stawek celnych i spełni oczekiwania rolnictwa. Nasze ostateczne stanowisko w sprawie tego wniosku będzie w znacznej mierze zależeć od jego kształtu, zakresu, kwestii administracyjnych oraz skutków prawnych. Z tego względu wzywamy decydentów politycznych w UE do przeprowadzenia dokładnej oceny skutków, by dysponowali wszystkimi elementami, które pozwolą im na stworzenia narzędzia polityki w pełni spójnego z interesami unijnych rolników.
Christiane Lambert (Przewodnicząca Copa)