W sejmowej komisji rząd przegrywa minimalnie prestiżowe głosowanie nad pomysłem obowiązkowych dla nauczycieli dwóch godzin zajęć pozalekcyjnych.
Minister edukacji Krystyna Łybacka chciała, by każdy nauczyciel oprócz zwykłych lekcji (tzw. pensum – 18 godzin w tygodniu) prowadził obowiązkowo jeszcze dwie godziny zajęć pozalekcyjnych (np. kółka zainteresowań, spotkania z rodzicami). Protestowały związki zawodowe. A potem niektórzy posłowie, w tym z SLD.
To próba ingerowania przez ministra w życie szkoły. Zajęcia pozalekcyjne to nie jest jego sprawa, tylko gospodarzy szkół, czyli dyrektorów – mówił "Gazecie" Krzysztof Baszczyński (SLD), który głosował przeciw pomysłowi.
Czas pracy nauczycieli to sprawa, którą trzeba się zająć. Dlatego głosowałem za tym pomysłem, choć to inicjatywa rządu – mówi nam poseł PiS Kazimierz Marcinkiewicz. Jego zdaniem rząd SLD-UP przegrał z "częścią związkową" swojego klubu, która okazała się silniejsza od "części rządowej". Ale podczas głosowania przez cały Sejm proporcje mogą się odwrócić – mówi Marcinkiewicz.
Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę – uważa Hanna Kuzińska, wiceminister
edukacji.
Nie było za to większych kontrowersji w sprawie terminu
wprowadzenia obowiązkowego przedszkola dla wszystkich sześciolatków. Uznano, że
biedniejszych gmin wiejskich nie stać na wprowadzenie pomysłu od września tego
roku. Dlatego obowiązkowe zerówki mają wystartować we wrześniu 2004
r.