Od września zmieniły się zasady przyjmowania do pracy uczniów. Z tego powodu pracodawcy podpiszą z nimi mniej umów niż w latach poprzednich.
Nowe przepisy weszły w życie dwa tygodnie temu. Największe zmiany dotyczą podpisywania umów cywilno-prawnych z samorządem. Wcześniej refundację wypłacano każdemu pracodawcy, który przyjął ucznia i złożył stosowny wniosek w urzędzie pracy. Teraz będzie on musiał także zadeklarować, że po zakończonej nauce ucznia zatrudni.
Rozmowy w toku
To bzdurny przepis, bo
przyjmując ucznia na praktykę nie mam pewności, że będzie on dobrze
pracował - mówi właściciel zakładu fryzjerskiego. – Nie wiem też,
czy za trzy lata nie będę w stanie zatrudniać tylko siebie. Wiadomo przecież
jaka jest sytuacja w naszej gospodarce. Trudno przewidzieć, co będzie za
miesiąc. Nie można nas w taki sposób ubezwłasnowolnić! Musimy mieć wolną rękę w
wyborze pracownika.
Aby przekonać pracodawców do podpisywania nowych umów i zatrudniania uczniów, Powiatowy Urząd Pracy w Bydgoszczy zorganizował już wiele spotkań z przedsiębiorcami. – Rozumiemy obawy pracodawców, ale wprowadzając nowe przepisy chodziło o zaktywizowanie rynku pracy – tłumaczy Tomasz Zawiszewski, z PUP w Bydgoszczy. – Dotąd niektórzy zatrudniali po pięciu uczniów, a kiedy ci kończyli naukę wysyłali ich na bezrobocie i brali następnych. Tylko kształcono bezrobotnych.
Sześciu z dziesięciu
W minionym tygodniu w urzędzie
rozpoczęto wydawanie wniosków. Pracodawcy muszą je złożyć do 30 września. Umowy
będą podpisywane w październiku. – Na pewno będzie ich mniej niż w
latach poprzednich – twierdzi Zawiszewski.
Urząd namawia jednak do negocjacji. – Bylibyśmy zadowoleni, gdyby pracodawca zatrudnił po skończonej nauce choć sześćdziesiąt procent młodych ludzi – dodaje Zawiszewski. Deklaracja może przestać obowiązywać, jeśli na przykład uczeń po skończeniu zawodówki zdecyduje się na dalsze kształcenie.
Problem nie dotyczy umów, które są w trakcie realizacji (aż do 2005 roku).