Studenci masowo przenoszą się z uczelnianych stołówek do barów mlecznych. To efekt zlikwidowania od tego roku dopłat do obiadów w stołówkach. Teraz posiłek w barze mlecznym jest bowiem tańszy.
W zeszłym roku za obiad w stołówce przeciętny student płacił 4 zł. Teraz
zupa, drugie danie i kompot kosztują już co najmniej 7 zł. - W barach jest
tanio. A w stołówkach wchodzą firmy cateringowe. Dlatego jedzenie jest droższe i
do tego gorszej jakości - mówią studenci.
Bary mleczne przeżywają
renesans popularności, a właściciele stołówek po cichu mówią nawet o możliwości
bankructwa. Niektórzy z nich robią, co mogą by zatrzymać odpływ klientów. -
Obeszłam wszystkie okoliczne bary. W jednym z nich nawet zjadłam schabowego z
kapustą. Zorientowałam się w sytuacji i poobniżałam ceny - mówi Barbara
Szostak ze stołówki w domu studenckim Piast w Krakowie.
- Sytuacja
stołówek jest trudna - przyznaje prorektor AGH w Krakowie Andrzej Łędzki. -
Jeśli nic się nie zmieni, będziemy musieli zastanowić się nad
przekształceniem naszych stołówek, tak by ich prowadzenie się opłacało -
dodaje.
Od kilku tygodni Parlament Studentów pracuje nad poprawkami do
ustawy by przywrócić dopłaty do stołówek. Studenci piszą nawet listy do
parlamentarzystów. Jeśli te zabiegi nie przyniosą efektów, studenci nie
wykluczają protestów. - Tej sytuacji nie można tak zostawić - tłumaczy
szef samorządu na Uniwersytecie Jagiellońskim, Piotr Wroński.