Czaszka dziecka w bardzo dobrym stanie kosztuje 200 zł. Można ją kupić od studenta medycyny.
Na tablicy ogłoszeń w Collegium Anatomicum łódzkiego Uniwersytetu Medycznego wisi ogłoszenie: "Czaszka" pod spodem numer telefonu komórkowego. Obok kolejne: "Sprzedam czaszkę".
Kolejne ogłoszenie. - To czaszka dziecka - reklamuje student. - Używana dopiero od dwóch lat, w bardzo dobrym stanie, wszystkie szwy widoczne. Skąd ją mam? Kupiłem z ogłoszenia. poprzedni właściciel załatwił ją z cmentarza.
Najtrudniejsza kość
- To pomoc naukowa - tłumaczy anatom. - Znajomość budowy czaszki jest niezbędna do pracy klinicznej, uczymy jej studentów pierwszego roku. To najtrudniejsza kość. Ma wiele niemożliwych do odwzorowania szczegółów: otworów, wyrostków, kolców.
W Collegium Anatomicum, gdzie odbywają się zajęcia z anatomii, można wypożyczyć czaszkę i uczyć się jej na miejscu. - Tylko że jest ich niewiele - skarży się Agnieszka. - Z reguły jedna lub dwie na kilkunastoosobową grupę.
Uczelnia udostępnia plastikowe modele, ale te nie są doskonałe. Studenci i nauczyciele niechętnie z nich korzystają. Kolokwium i egzamin praktyczny zdaje się na prawdziwych kościach. Właśnie dlatego ludzka czaszka to przebój na studenckiej giełdzie ogłoszeniowej.
Czaszka kosztuje od 80 do 300 złotych. Cena zależy od stanu. Im lepiej wypreparowana i mniej uszkodzona, tym droższa. Studenci nie wiedzą, skąd pochodzą czaszki. - Najprawdopodobniej z cmentarza. Jak się da w łapę grabarzowi, to w nocy wykopie i wygotuje - mówi Kuba z trzeciego roku.
- Dla niektórych posiadanie własnej czaszki jest symbolem przynależności do świata lekarskiego. To snobizm i zbędna ekstrawagancja - krytykuje Krzysiek z piątego roku.
Zniewaga?
Dużo surowiej oceniają proceder władze uczelni. - Mamy świadomość, że posiadanie ludzkich szczątków i handel nimi to przestępstwo - mówi Mirosław Wdowczyk, rzecznik Uniwersytetu Medycznego.
- Jeśli rzeczywiście studenci zlecają wykopanie kości, to popełniają przestępstwo - ocenia Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury okręgowej. - Za ograbienie grobu i znieważenie ludzkich szczątków grozi do ośmiu lat więzienia.
Wdowczyk: - Jeśli w anonsach chodzi o prawdziwe czaszki, nie powinny one wisieć na terenie uczelni. Gdyby wykładowcy dowiedzieli się, że student ma prawdziwe ludzkie szczątki, powinni zawiadomić władze UM, a te poinformują odpowiednie organy.