Bank Światowy i Europejski Bank Inwestycyjny przedstawiły w Ministerstwie Edukacji raport dotyczący szkolnictwa wyższego w Polsce.
Zmiany zachodzące w szkolnictwie wyższym zmierzają w dobrym kierunku. Polska
musi tylko zwrócić więcej uwagi na jakość kształcenia i zasady finansowania
uczelni oraz zachęcić środowiska biznesowe do inwestowania w naukę - wynika z
raportu.
W ciągu ostatnich 10 lat liczba studentów w Polsce wzrosła
trzykrotnie (obecnie studiuje 1 mln 800 tys. osób), liczba wyższych uczelni
wzrosła prawie czterokrotnie (w Polsce działa około 400 szkół państwowych i
prywatnych).
"W żadnym innym kraju nie notowano tak dynamicznego
rozwoju szkolnictwa wyższego" - powiedziała Mary Canninig z Banku
Światowego. "To wzrost godny pozazdroszczenia, ale trzeba pamiętać, że jest
coś za coś" - dodała. Jej zdaniem, wzrost ilości studentów i uczelni wpłynął
na jakość kształcenia.
Z raportu wynika, że szkoły są przeludnione,
brakuje kadry, coraz gorszy jest stan budynków, nie ma nowego sprzętu i
wyposażenia, np. laboratoriów.
"Polska robi jednak kroki w dobrym
kierunku" - powiedziała Canninig. Jej zdaniem, działalność Państwowej
Komisji Akredytacyjnej (PKA) jest właśnie takim krokiem. PKA od 2002 roku
zajmuje się oceną jakości kształcenia w polskich szkołach wyższych. Decyduje o
tym, czy uczelnia może kształcić na danym kierunku, w drastycznych przypadkach
może jej odebrać prawo do prowadzenia studiów.
Bank Światowy zachęca
Polskę także do takich zmian w prawie, by przekonać przedsiębiorców, że warto
inwestować w szkoły wyższe. "Dużym wsparciem finansowym dla uczelni, a także
sposobem na rozwiązanie ich problemów z brakiem odpowiedniego sprzętu czy
lokali, byłyby np. darowizny od biznesu" - zaznaczyła
Canning.
"Zdajemy sobie sprawę, że namówienie biznesu do inwestowania
w naukę to nasze główne zadanie" - powiedział minister edukacji Mirosław
Sawicki.
Bank Światowy zwrócił także uwagę na konieczność stworzenia
systemu kształcenia ustawicznego, i to nie w rozumieniu tradycyjnym, jako
przygotowanie do wykonywania konkretnego zawodu, ale jako ogólne przygotowanie
młodych ludzi na szybkie reagowanie na potrzeby rynku pracy.
"Raport
nie uwzględnia niestety aktualnej sytuacji szkolnictwa wyższego. Zebrano dane z
2003 roku, a od tego czasu trochę się zmieniło" - powiedział szef PKA
Andrzej Jamiołkowski. Jego zdaniem, autorzy raportu nie uwzględnili m.in. tego,
że w ciągu ostatniego roku nakłady na szkolnictwo wzrosły o prawie 25 proc. Nie
wykorzystali także całej wiedzy zgromadzonej przez PKA dotyczącej oceny jakości
kształcenia w Polsce.
"Stworzenie tego raportu było jak strzelanie do
ruchomego celu. W Polsce wszystko zmienia się tak szybko, że chcieliśmy tylko
pokazać kierunki, w jakich szkolnictwo wyższe powinno zmierzać" - tłumaczyli
autorzy raportu.