Samorządy chcą przekazywać małe szkoły stowarzyszeniom i fundacjom. Ich zdaniem, to jedyny sposób, by uchronić placówki przed zamknięciem.
O problemie jest coraz głośniej, bo do końca lutego samorządy muszą wytypować
szkoły, które chcą zamknąć.
Lokalne władze przekonują, że oddanie szkół w
ręce stowarzyszeń zakładanych przez rodziców to bardzo dobry pomysł. Dzięki
temu, szkoła ma pieniądze, a nauczyciele pracują efektywniej.
W gminie
Sanok dwie szkoły trafiły do stowarzyszeń założonych przez lokalną społeczność.
Jak podkreśla wójt gminy Mariusz Szmyd, w każdej z tych szkół są zajęcia z
angielskiego, niemieckiego, a także lekcje informatyki dla dzieci i rodziców.
Powstały nawet kapela i chór.
Pomysł nie podoba się części nauczycieli.
Fundacje i stowarzyszenia nie muszą bowiem przestrzegać Karty Nauczyciela. W
efekcie pedagodzy często mają więcej niż 18 lekcji w tygodniu.
Z kolei
szef sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Ryszard Hayn przestrzega, że
przekazywanie placówek nie może być regułą. "Gminy nie mogą pozbyć się
wszystkich szkół bo to na nich spoczywa obowiązek prowadzenia oświaty" -
dodaje poseł Hayn.
Co roku, plany zamykania szkół powodują protesty
lokalnych społeczności. Ministerstwo edukacji zapowiada, że w tym roku nie
będzie masowej likwidacji małych szkół.