Jeżeli w życie wejdą rządowe propozycje, od przyszłego roku podatki będą musiały zapłacić publiczne uczelnie, a nawet przedszkola.
Budżet nie zarobi na nich jednak zbyt wiele, bo praktycznie nie osiągają one zysków. Opracowany przez rząd projekt zmian podatkowych, którym zajmuje się obecnie Sejm, zakłada likwidację zwolnień podatkowych dla wszystkich tzw. zakładów budżetowych. Zaliczają się do nich m.in. publiczne szkoły wyższe i przedszkola. W praktyce oznacza to, że od przyszłego roku będą one musiały zapłacić 19 proc. podatku dochodowego (CIT) od osiągniętych przez siebie zysków.
Pomysł wywołał olbrzymie poruszenie w środowisku akademickim. Szkolnictwo wyższe praktycznie nie ma zysków i tych podatków nie zapłaci - ocenia prof. Mieczysław Wysiecki, rektor Politechniki Szczecińskiej. - Jeżeli mamy jakieś nadwyżki, to inwestujemy je. Od lat szkolnictwo wyższe jest niedofinansowane. Wciąż brakuje nam pieniędzy na inwestycje, zakupy aparatury. Radzimy sobie zdobywając środki z innych źródeł - Komitetu Badań Naukowych czy w ramach międzynarodowych programów naukowych.
Pracownicy naukowi, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, podejrzewają, że tak naprawdę w całej sprawie chodzi o utrącenie argumentu o nierównym traktowaniu różnych rodzajów szkolnictwa. Rządowe propozycje zmian zakładają bowiem także wprowadzenie podatku dla szkół niepublicznych i to właśnie on ma stać się rzeczywistym źródłem większych dochodów budżetu państwa. Do zakładów budżetowych zalicza się też publiczne przedszkola.
W Szczecinie są one finansowane z trzech różnych źródeł. Najważniejsze z nich to dotacje z budżetu miasta, które w tym roku wyniosą ponad 28 mln zł. Opłaty robione przez rodziców mają przynieść ok. 12,8 mln zł. Dwadzieścia trzy przedszkola wynajmują też część swoich pomieszczeń, co w ciągu roku daje dodatkowe 200 tys. zł. Zdaniem Leonardy Rożek z Wydziału Oświaty i Kultury Fizycznej Urzędu Miasta w Szczecinie, przedszkola nie mają jednak żadnych zysków. Cały dochód jest wydawany na działalność przedszkoli. Dlatego nie wiem, od czego miałyby one płacić podatki. Przedszkola, tak jak inne zakłady budżetowe, składają deklaracje podatkowe, więc fiskus wie jak wygląda sprawa ich dochodów. Nie wiem, dlaczego chce się w takiej sytuacji wprowadzić dla nich podatek - ocenia pracowniczka magistratu.