Wiele uczelni nie określiło jeszcze szczegółowych wymagań dla kandydatów na studia, którzy będą się legitymowali nową maturą, ponieważ wymaga to skomplikowanych obliczeń i przygotowań - poinformowali w sobotę przedstawiciele szkół wyższych podczas publicznej debaty w Warszawie.
Zgodnie z nowymi przepisami, uczelnie muszą do końca maja br. poinformować
uczniów szkół średnich, jakie przedmioty i na jakim poziomie trzeba zdać na
maturze, aby ubiegać się o przyjęcie na wybrany kierunek studiów.
Szkoła
przyjmie najlepszych kandydatów, na podstawie uzyskanych przez nich wyników z
wymaganych przedmiotów na egzaminie dojrzałości.
Niektóre uczelnie będą
dodatkowo wymagały od kandydatów wykazania się określonymi umiejętnościami. Np.
na architekturę trzeba będzie zdawać egzamin, umożliwiający sprawdzenie
zdolności plastycznych.
Największe kontrowersje wzbudziła zapowiedź
dodatkowych egzaminów, jakie niektóre uczelnie chcą wprowadzić, by uzupełnić swą
wiedzę o kandydatach. Egzaminy te mogą mieć formę tzw. testów predyspozycyjnych,
sprawdzających, czy uczeń nadaje się na studia na konkretnym
kierunku.
Przyszli kandydaci na studentów uczestniczący w debacie
wyrażali obawy, że w ten sposób uczelnie chcą ominąć przepisy zabraniające im
przeprowadzania egzaminu z przedmiotu zdawanego już na maturze.
Poparł
ich wiceminister edukacji Tadeusz Szulc, apelując do rektorów o zaufanie do
egzaminatorów, oceniających uczniów na nowej maturze. Zwrócił jednak uwagę, że
ustawa dopuszcza, by uczelnie przeprowadziły własny egzamin z przedmiotu, który
nie jest dostępny do wyboru na maturze, jeśli takie są wymogi rekrutacji na dany
kierunek.
Rektorzy i senaty wielu szkół nie mają na razie zaufania do
poziomu egzaminów maturalnych i rzetelności uzyskanych na nich ocen. -
Spotykam czasem na egzaminach wstępnych uczniów, którzy mają na świadectwie same
oceny bardzo dobre, lub nawet celujące a wypadają źle. Ja wiem, że działa też na
nich stres, ale na pewno nie tylko o to chodzi - powiedział prorektor
Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach Antoni Dyduch.
Zdaniem dr
Henryka Rebandela z Pracowni Dydaktyki i Efektów Kształcenia Akademii Medycznej
w Warszawie, "nie można zmuszać uczelni do przyjmowania nowej matury z
dobrodziejstwem inwentarza". Uważa on, że powinien zostać wprowadzony 2-3 letni
"okres zakładkowy", w czasie którego kandydaci byliby oceniani zarówno na
podstawie nowej matury, jak i własnych egzaminów uczelni.