Stołeczne licea obniżają wymagania stawiane kandydatom. Kiepskie ogólniaki przyjmują dosłownie wszystkich, by na siłę wypełnić klasy uczniami. Kuratorium alarmuje, że to się źle skończy - donosi "Życie Warszawy".
Gazeta dotarła do zestawienia szkół sporządzonego przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty i stołeczne Biuro Edukacji. Przy każdym liceum, technikum i zawodówce zaznaczono najniższą liczbę punktów, z jaką został tu przyjęty najsłabszy kandydat. Wyniki porażają. Każdy absolwent gimnazjum może zebrać (za egzamin gimnazjalny i świadectwo szkolne) maksimum 200 punktów. Tymczasem do liceów przyjmowano kandydatów z 30 punktami - informuje dziennik.
Gdyby obowiązywały, jak kiedyś, egzaminy wstępne, żaden z nich nie dostałby się do ogólniaka ani do technikum - uważa Ryszard Raczyński, mazowiecki kurator oświaty. Zdaniem kuratora, przy naborze kandydatów do liceów i techników powinien być wprowadzony próg punktowy, czyli niezbędne minimum wymagań.
Na jakim poziomie powinien być ustanowiony próg? Zdaniem Ryszarda Raczyńskiego, minimum to 50 punktów. To zmobilizowałoby dzieciaki marzące o liceum do lepszej nauki w gimnazjum - dodaje gazecie urzędnik. To zły pomysł. Trzeba dać równe szanse wszystkim - oponuje Maria Jackiewicz, dyrektor Zespołu Szkół nr 14, w skład którego wchodzi także CXV LO. Do tej szkoły przyjęto ucznia z 27 punktami! Szkoły powinny same ustalać, jakich uczniów przyjmą: lepszych czy słabszych. Co będzie, gdy minimum wyniesie 50 punktów, a większość kandydatów będzie ich miała mniej? Odprawimy ich z kwitkiem? - pyta na łamach "Życia Warszawy" dyrektor.
Wiele szkół bierze wszystkich kandydatów jak leci, żeby się wykazać, żeby zapewnić nauczycielom pracę - przyznaje Maxymilian Bylicki, szef stołecznego Biura Edukacji. Nie potrafię powiedzieć, czy wyznaczenie obowiązkowego progu jest zasadne. Na pewno dzięki temu mielibyśmy mniej uczniów drugorocznych - dodaje "Życiu Warszawy".