W poniedziałek minął ostateczny termin składania wniosków o kredyt studencki. Żacy starali się o pożyczkę w oddziałach ośmiu banków w całej Polsce. Szczęśliwcy otrzymają pieniądze już w grudniu.
Jeszcze nie wiadomo, jakim zainteresowaniem w tym roku cieszyły się kredyty.
- Banki przekażą nam wkrótce informacje o tym, ilu studentów ubiegało się o
pożyczkę - mówi Mieczysław Grabianowski, rzecznik prasowy Ministerstwa
Edukacji i Sportu.
Wszyscy spodziewają się, że do banków wpłynie więcej
wniosków w ubiegłym roku - dodatkowe pieniądze dostaną także doktoranci,
studenci eksternistyczni, wieczorowi i zaoczni wszystkich typów uczelni:
państwowych, niepublicznych, kościelnych i wojskowych. Do 600 złotych wzrosła
miesięczna rata kredytu, a rozpoczęcie spłaty zobowiązania ma się rozpocząć dwa
lata po zakończeniu studiów. - Wątpię, żeby ta ilość znacznie odbiegała od
średniej. Od dwu lat w listopadzie przybywa nam około 22-23 tys. nowych
kredytobiorców - wyjaśnia Grabianowski.
Oddziały banków przekażą
informację do Banku Gospodarstwa Krajowego, który uwzględniając liczbę chętnych,
w ciągu 14 dni wyznaczy maksymalną wysokość dochodu na jedną osobę w rodzinie,
upoważniającą do pobrania kredytu. Gdy student spełni wszystkie warunki, w
obecności poręczycieli podpisze z bankiem umowę o kredyt. Pieniądze trafią do
studenckich kieszeni w grudniu. Dołączone do nich będą zaległe raty od
października.