Dzieciom łódzkich nauczycieli łatwiej będzie się dostać do wybranej szkoły ponadgimnazjalnej niż rówieśnikom, których rodzice wykonują inne zawody - pisze "Dziennik Łódzki".
Jeśli na jedno miejsce w szkole przypadnie kilku uczniów z taką samą liczbą punktów, wybrane zostanie dziecko nauczyciela, wychowawcy lub innego pracownika pedagogicznego. Tak postanowił łódzki magistrat.
W tym roku wprowadzono w Łodzi rekrutację elektroniczną: kandydat własnoręcznie wpisuje w Internecie trzy szkoły i klasy, w których chciałby się uczyć. Dane powędrują do systemu, a ten na podstawie punktów z egzaminu gimnazjalnego i za oceny na świadectwie "przydzieli" go do jednej ze wskazanych placówek. Do systemu zostanie wprowadzona informacja, że kandydat jest dzieckiem pracownika oświaty.
W najpopularniejszych szkołach o jedno miejsce ubiegać się może kilku absolwentów gimnazjów. Jeśli konkurenci zdobędą tyle samo punktów, system automatycznie wybierze spośród nich dziecko nauczycielskie. Na takie preferencje mogą jeszcze liczyć sieroty, dzieci z rodzin zastępczych lub placówek opiekuńczo--wychowawczych oraz uczniowie z indywidualnym trybem nauczania (np. przewlekle chorzy).
Jacek Człapiński, wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi, wyjaśnia, że takie preferencje wynikają z Karty nauczyciela, według której dzieciom nauczycieli przysługuje pierwszeństwo w przyjęciu do szkół. "Prywatnie jednak uważam, że tych preferencji być nie powinno " - mówi Jacek Człapiński.
Także według Tadeusza Maciaszka, dyrektora XXX LO w łodzi, dzieci nauczycieli nie powinny mieć większych szans przy naborze. "To bardzo kontrowersyjna sprawa "- uważa Tadeusz Maciaszek.