Woźni, sprzątaczki, kucharki w niemal wszystkich stołecznych szkołach rozpoczęli akcję protestacyjną. Domagają się podwyżek płac.
Płace ponad 12-tysięcznej grupy pracowników administracji - mimo reformy ustrojowej w Warszawie - są nadal bardzo zróżnicowane. Ci, którzy pracują w szkołach byłego powiatu warszawskiego, maja płace zasadniczą 350 zł brutto. Ostatnia podwyżkę dostali w 1999 roku. Lepiej powodzi się pracownikom szkół w byłych gminach: Wilanowie, Ursynowie, Bemowie, których władze nie szczędziły pieniędzy na oświatę. Tam stawka to 660 zł brutto. Po scaleniu gmin i powiatu ujednolicono pensje urzędnikom, nauczycielom, pracownikom ośrodków pomocy społecznej - administracja czeka na to od ponad roku.
Mazowiecki Związek Nauczycielstwa Polskiego, zgodnie z zapowiedzią, wczoraj wszedł w spór zbiorowy z prezydentem miasta. - Odzew był natychmiastowy. Z samego rana rozpoczęły się negocjacje z pełnomocnikiem prezydenta ds. edukacji Maksymilianem Bylickim - mówi Ewa Bielińska, wiceprezes mazowieckiego oddziału ZNP. - Szkoda tylko, że tak późno. Prezydent obiecywał, że sprawa podwyżek zostanie rozwiązana do 15 listopada. Jak widać, bez rezultatu.
Kolejna tura negocjacji - tym razem z wiceprezydentem Andrzejem Urbańskim - już jutro. Na razie akcja protestacyjna polega na oplakatowaniu szkół i wywieszeniu flag. Jeżeli jednak negocjacje nie przyniosą rezultatu, niewykluczone, że woźni, kucharki i sprzątaczki rozpoczną strajk.