Akademiki uchodzą za najbardziej rozrywkowe i alkoholowe studenckie lokale. Tymczasem okazuje się, że obowiązuje w nich zakaz wnoszenia i spożywania procentowych trunków. Władze uczelni zakazują, a studenci nic sobie z tego nie robią.
Zakaz związany jest z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i zabrania spożywania
alkoholu na terenie szkół, również wyższych.
- Akademik jak najbardziej
jest terenem uczelni - mówi Małgorzata Ludera, kierownik Działu Dydaktyki i
Spraw Studenckich Uniwersytetu w Białymstoku. - Ustawa narzuca nam taki
obowiązek, więc umieściliśmy zakaz w regulaminach, które wiszą w domach
studenta. Każdy może je przeczytać.
W uniwersyteckim akademiku taki zakaz wisi tuż przy portierni i studenci
doskonale o nim wiedzą, jednak potrafią go skutecznie obejść.
- Wnosimy
alkohol w plecakach lub nieprzezroczystych torbach - mówi jeden ze
studentów. - Nie zdarzyło się nam jeszcze, żeby portierka przeszukiwała nam
torby. Potem zamykamy się w pokojach i tam trwa impreza.
Zdaniem
pracowników administracji uniwersytetu, studenci przychodzą na studia nie po to,
aby się bawić i spożywać alkohol, ale przede wszystkim po to, aby zdobywać
wiedzę. Dlatego niesforni studenci, którzy nie przestrzegają zakazu spożywania
napojów "wyskokowych” na terenie uczelni będą karani.
- Możemy upomnieć
takiego mieszkańca domu studenckiego - mówi Małgorzata Ludera. - Jeśli
sytuacja powtarzałaby się, możemy go wydalić z akademika. Jednak tropienie
pijących studentów nie jest łatwe. - Nie możemy przecież bezustannie
nachodzić studentów w ich pokojach - wyjaśnia Małgorzata
Ludera.