Na sklepowych półkach znajdziemy wiele produktów - głównie mleczarskich - oznaczonych znakiem „Wyprodukowano bez stosowania GMO". Są to produkty certyfikowane, skierowane przede wszystkim do konsumentów świadomych, ceniących tradycyjną żywność, przywiązujących dużą wagę do spraw związanych z ochroną środowiska, ekologią.
Jak interpretować oznaczenie „Wyprodukowano bez stosowania GMO" widniejące na żywności pochodzenia zwierzęcego, np. produktach mlecznych? Oznacza, że powstały one z mleka pochodzącego od krów karmionych wyłącznie paszami naturalnymi, które nie były modyfikowane genetycznie. Oznaczeń takich mogą używać wyłącznie firmy posiadające certyfikat „Bez GMO".
- Certyfikat taki oznacza, że produkcja paszodbywa się pod kontrolą - mówi profesor Andrzej Babuchowski, ekspert branży mleczarskiej. - Sprawdzane są m.in. wszystkie etapy produkcji pasz oraz żywienia zwierząt. Jeśli jednostka certyfikująca stwierdza, że system jest dobry, nie ma możliwości, by doszło do zanieczyszczenia paszy genetycznie modyfikowanymi organizmami. Dzięki temu, osoby spożywające certyfikowane produkty mleczne mogą mieć pewność, że przy ich produkcji nie zostało wykorzystane GMO.
Jak dodaje, chodzi o to, by konsument miał wybór. Na przykład osoby, którym bliskie są kwestie ekologii i w trosce o środowisko naturalne nie popierają upraw genetycznie zmodyfikowanych roślin na tak szeroką skalę, mogą sięgnąć po certyfikowane produkty z linii „Bez GMO".
- Z punktu widzenia konsumentów jest to bardzo ważne, że istnieje linia produktów naturalnych, przygotowanych w oparciu o tradycyjne surowce i technologie - zauważa prof. Andrzej Babuchowski.
Genetycznie zmodyfikowane rośliny (takie, których materiał genetyczny został zmieniony za pomocą metod nowoczesnej biotechnologii) uprawia się na skalę przemysłową od ponad 20 lat, a powierzchnia, którą zajmują, systematycznie rośnie. Najwięcej upraw GMO znajduje się w Ameryce Północnej oraz Ameryce Południowej, ale przybywa ich także w Azji, Afryce, Australii. Najostrożniej do uprawy genetycznie zmodyfikowanych roślin podchodzi się w Europie. W pierwszej dziesiątce krajów o największej powierzchni zajmowanej przez genetycznie zmodyfikowane rośliny znajdują się: USA, Brazylia, Argentyna, Kanada, Indie, Paragwaj, Pakistan, Chiny, RPA, Boliwia. We wszystkich tych państwach powierzchnia upraw GMO przekracza 50 tys. ha. Tylko w USA uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych zajmują ponad 75 mln ha.
Soja, kukurydza, bawełna, rzepak - to najczęściej uprawiane genetycznie zmodyfikowane rośliny. Najczęstszym celem modyfikacji genetycznych jest uodpornienie roślin na herbicydy - przede wszystkim na glifosat (ułatwia to walkę z chwastami). Jednak okazuje się, że to, co w zamyśle miało być atutem, może stanowić zagrożenie, gdyż znane są przypadki, w których gen odporności na herbicydy został przeniesiony np. na chwasty - wówczas walka z nimi jest jeszcze trudniejsza.
- Uprawa genetycznie modyfikowanych roślin może też wpływać negatywnie na bioróżnorodność - mówi prof. Babuchowski. - Genetycznie zmodyfikowane rośliny, którym łatwiej jest przystosować się do warunków klimatycznych, mogą wypierać inne rośliny z ich naturalnego środowiska.
Dlatego uważa on, że linia „Bez GMO" jest potrzebna i bardzo ważna dla konsumentów. Nawet, jeśli żywność wyprodukowana przy udziale genetycznie zmodyfikowanych organizmów będzie trochę tańsza, niż ta certyfikowana, konsumenci powinni wiedzieć, co kupują i móc świadomie dokonać wyboru.
Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.
Polska Izba Mleka