Jeszcze tylko dwa dni zostały polskim rybakom na decyzję zaprzestać połowów dorszy i złomować kutry – czy nie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że armatorzy dowiedzieli się o wszystkim w miniony piątek. Zdaniem samych rybaków, 7 dni na decyzję to za mało. Tym bardziej, że wybór jest trudny.
Resort rolnictwa zaproponował rybakom nowe zasady połowów dorszy. Ministerstwo chciało, żeby część armatorów całkowicie z nich zrezygnowała. W zamian mogłaby liczyć na rekompensaty. W ten sposób w przyszłym roku na łowiska wypłynęłoby tylko 35% obecnej floty.
Kazimierz Wojnicz, Krajowa Izba Producentów Ryb: na złomowanie jest praktycznie predysponowany przedział od 12 do 24 metrów. To jest typowy przedział kutrów dorszowych i w tym segmencie będzie największe złomowanie.
Z możliwości całkowitego zaprzestania działalności rybackiej wyłączeni są właściciele mniejszych kutrów do 12 metrów. A to oni najbardziej liczyli na możliwość sprzedaży łodzi.
Ludwik Greczko, rybak: duża jednostka ma 100 ton, mała gdzieś około 50. Jeżeli rocznie przybywa nam tych jednostek mniejszych – a każdy ma ten limit do 50 ton, to tego limitu nam zabraknie.
Decyzja została już podjęta. Tak żądania rybaków komentuje resort rolnictwa. Tym bardziej, że plan ograniczenia polskiej floty jest już w Brukseli.
Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa: jesteśmy w trakcie ostatnich ustaleń z Komisją Europejską, żeby dla tych, którzy będą chcieli odejść od rybołówstwa zaproponować uczciwe warunki do złomowania a dla tych, którzy zostaną – zapewnić godziwe wypłaty rekompensat za nie poławianie dorszy.
A te są spore. Za zaprzestanie łowienia dorszy, armatorzy mogliby otrzymywać od 70 do 200 tysięcy złotych rocznie. Za całkowite złomowanie jednostki jej właściciel mógłby liczyć na ponad milion złotych.