Ptak_Waw_CTR_2024

Zdmuchnęło dom

3 marca 2004

Tadeusz Grzywaczewski leżał jeszcze w łóżku, kiedy usłyszał wybuch. Strych wraz z dachem na moment uniósł się do góry. W tej samej chwili tuż koło jego głowy przeleciały wyrwane z zawiasów drzwi kuchenne.

Było tuż po godz. 9. Przez Wólkę Wytycką przejeżdżał Wiesław Ramenda, strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej w Wytycznie.
- Nagle na moich oczach zaczął się walić dom - mówi. - Natychmiast się zatrzymałem. W ruinach chałupy znalazłem Władysława Grzywaczewskiego. Siedział na butli z gazem! Miał poparzoną twarz i ręce.
Ramenda zaprowadził rannego mężczyznę do sąsiadów. Wrócił, by powyrzucać płonące szmaty i wynieść w bezpieczne miejsce trzy butle z gazem. Dopiero wtedy wezwał pomoc. Na miejsce przyjechali jego koledzy z OSP, zawodowi strażacy z Włodawy oraz lekarz z Urszulina, który opatrzył 73-letniego Grzywaczewskiego. Przyjechało po niego pogotowie, by przewieźć go do włodawskiego szpitala. Ma poparzenia drugiego stopnia twarzy, rąk i brzucha.
W czasie wybuchu w domu była jeszcze żona gospodarza i ich syn. Nic im się nie stało, sami zdołali opuścić rozbity budynek. - Zajmowaliśmy z matką zachodnią część mieszkania, a ojciec wschodnią - mówi Tadeusz Grzywaczewski. - Lubił wygody i dlatego kupił sobie gazową kuchenkę i piecyk. W poniedziałek prosiłem go, by nie majstrował przy butlach, bo chyba gaz się ulatnia. Ojciec jest uparty i mnie nie posłuchał.

Według strażaków senior Grzywaczewski był sprawcą wybuchu. Wystarczyło, że w wypełnionym gazem pomieszczeniu przypalił papierosa, by chałupa złożyła się jak domek z kart.
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, dom Grzywaczewskich był już odcięty od prądu - mówi Paweł Matczuk, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie. - Nadawał się tylko do rozbiórki. Zabezpieczyliśmy go prowizorycznie, tak by udało się wynieść wszystko, co jeszcze przedstawiało jakąkolwiek wartość.
Kiedy strażacy się z tym uporali, za pomocą lin przypiętych do ciężkiego wozu bojowego rozerwali budynek na strzępy. Na miejscu pozostała sterta bali, desek i eternitu.
- Dom postawiliśmy w 1964 roku - mówi młodszy Grzywaczewski. - A tu proszę, w ułamku sekundy straciliśmy dorobek naszego życia. Trudno się z tym pogodzić.
Pan Tadeusz, który ma już 48 lat, nie zamierza odbudowywać budynku. Nie ma na to sił także jego matka. Ludzie, którzy stracili dach nad głową, znaleźli schronienie u rodziny.


POWIĄZANE

18 lat edukacji konsumenckiej ✿ współpraca z placówkami naukowymi ✿ promowanie  ...

W piątek na Rządowym Centrum Legislacji opublikowano projekty ustaw: o rejestrow...

W październiku odbyło się posiedzenie grupy roboczej „Miód” Copa-Cogeca, w który...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę