Czy w cywilizowanym kraju może działać spalarnia niebezpiecznych odpadów, która nie spełnia podstawowych norm bezpieczeństwa? Okazuje się, że w Polsce może.
Spalarnia przy szpitalu w Śremie spala odpady medyczne, a więc strzykawki, zużyte opatrunki, wycięte ludzkie organy, wężyki do kroplówek, chemikalia, przeterminowane leki itp., nie mierząc emisji niebezpiecznych związków, które uchodzą w powietrze. Niepokoi to tym bardziej, że technologia spalania do nowoczesnych nie należy. Nie wiadomo więc, czy mieszkańcy Śremu nie wdychają niebezpiecznych związków. Odpady szpitalne, zawierające chorobotwórcze drobnoustroje, składowane są na podwórzu, pod gołym niebem, w zwykłych foliowych workach, co grozi wybuchem epidemii i skażeniem środowiska chemikaliami.
Dzierżawca instalacji zaprzecza, aby łamał przepisy prawa. Innego zdania są służby ochrony środowiska. Pomimo stwierdzonych nieprawidłowości, nie można jednak nałożyć kar na firmę. Spowodowane jest to lukami w polskim prawie. Spalarnia nie uiszcza nawet opłat za korzystanie ze środowiska, gdyż wykazuje tak małą ilość zanieczyszczeń. Nie wiadomo, jak to oblicza, ponieważ żadnych pomiarów nie wykonuje. Nie prowadzi nawet pełnej ewidencji tego, co spala. Działalność na bakier z przepisami więc jest opłacalna. Ostatecznym wyjściem byłoby zamknięcie instalacji.