Rynek pracy w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Od kilku lat słyszy się o problemie jakie stanowi rosnące lub utrzymujące się na stałym poziomie bezrobocie. Polskie uczelnie co roku wypuszczają na rynek tysiące absolwentów - młodych ludzi z dyplomem. A nowych miejsc pracy jak na lekarstwo. Powszechnie słyszy się raczej o zwolnieniach i redukcjach etatów, aniżeli o wakatach. Problem ze znalezieniem pracy dotyczy w zasadzie wszystkich - zarówno tych z długim stażem i wieloletnim doświadczeniem jak i absolwentów szkół i wyższych uczelni.
Rynek przesycony jest potencjalnymi kandydatami na pracowników. Sytuacja nadmiaru osób chętnych do pracy pozwala pracodawcom wybierać, przebierać i stawiać warunki jakie im odpowiadają. Większość z nich proponuje wynagrodzenie na poziomie najniższej krajowej. Ponadto wymagania pracodawców ciągle rosną; wyższe wykształcenie stało się normą - firmy poszukują osób po studiach, ewentualnie 4 czy 5 roku - zatrudnianie studentów obniża koszty związane z utrzymaniem pracownika; dodatkowym atutem jest ukończenie drugiego kierunku. Znajomość języków obcych bardzo często staje się warunkiem otrzymania angażu w danej firmie, nierzadko istnieje potrzeba znajomości dwóch języków obcych.
W warunkach normalnie funkcjonującej gospodarki rynkowej świeżo upieczeni magistrowie i inżynierowie stanowiliby przysłowiową przyszłość kraju. Niestety, przynajmniej na razie, wielu z nich może liczyć na staż za psie pieniądze, które w żaden sposób nie pozwalają na utrzymanie się lub pracę za najniższą pensję krajową.
Dziś niełatwo znaleźć pracę - czasami trzeba szukać jej całymi miesiącami. Sprostać wymaganiom stawianym przez pracodawców też nie jest łatwo.
Sytuacja może się zmienić. Już po pierwszym maja, gdy otworzą się granice i zachodnie rynki pracy będą dostępne dla każdego. Już teraz coraz więcej ludzi - szczególnie tych młodych, kończących studia, nie mających żadnych zobowiązań ( dom, rodzina ... ) decyduje się na wyjazd za granicę. Czasami tylko na okres wakacyjny, niektórzy biorą urlopy dziekańskie na cały rok, inni wyjeżdżają na dłużej.
Czy można się dziwić, że "przyszłość" naszego kraju marzącym wzrokiem spogląda na Zachód? Że niektórzy z nich wolą zmywać podłogi niż być bezrobotnymi w Polsce? Są to oczywiście pytania retoryczne. Rodzi się tylko pytanie, czy po 1 maja zrodzi się polska ekspansja na rynki zachodnie?
Myślę, że praca na zachodzie to łakomy kąsek dla spragnionych
pracy i zarobków polaków. Wiąże się ona zazwyczaj z kilkunastogodzinną harówką,
ale wysokie wynagrodzenie klikunastokrotnie przewyższające polskie zarobki, jest
w stanie zrekompensować pracę fizyczną.
Jaką bowiem pracę oferuje młodym
obcokrajowcom Unia? Rzadkością jest praca na wysokich stanowiskach w
prestiżowych firmach. Polscy dorobkiewicze zatrudniani są najczęściej w
gastronomii, przy zbiorach owoców i warzyw na budowach czy opiece nad
dziećmi.
Praca za granicą w obecnej sytuacji jest kusząca dla młodych
ludzi. Coraz częściej na wyjazd decydują się też starsi - dla których wyjazd
wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń - rozłąka z rodziną i przyjaciółmi, nierzadko
przed ludźmi rodzą się bariery - językowa, kulturowa... Jak to się zwykło mawiać
" wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej "
Jednakże często wyjazd do pracy za granicę staje się jedyną alternatywą na przeżycie i zarobienie pieniędzy, których wszyscy przecież potrzebujemy.