W związku z wykryciem w paszy szkodliwych dla zdrowia dioksyn władze niemieckie wstrzymały dotychczas zbyt z 4700 gospodarstw rolnych zajmujących się hodowlą drobiu, w tym kur niosek, a także trzody chlewnej w 11 niemieckich krajach związkowych.
Niemieccy rolnicy domagają się odszkodowań. Według agencji dpa w piątek Słowacja wprowadziła tymczasowy zakaz sprzedaży jaj kurzych i mięsa drobiowego z Niemiec oraz zarządziła testy na obecność dioksyn w tych produktach. Komisja Europejska potwierdziła, że jaja z niemieckich gospodarstw, które stosowały zanieczyszczoną paszę, trafiły do Holandii. Także na rynku w Wielkiej Brytanii mogły znaleźć się produkty skażone rakotwórczymi dioksynami.
- W Polsce nie ma zagrożenia związanego z dioksynami, które wykryto w paszach wykorzystywanych w Niemczech. Na naszym rynku nie ma ani jaj, ani zwierząt, ani produktów przetworzonych - na przykład kiełbasy z Niemiec - uspokaja główny lekarz weterynarii Janusz Związek. Dodaje, że niemieckie służby weterynaryjne działają bardzo energicznie i wykryły wszystkie miejsca, do których trafiły produkty i zwierzęta zanieczyszczone dioksynami.
Janusz Związek przypomina, że w Polsce działa europejski system wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach. System ten sprawdził się dwa lata temu, gdy drogą okrężną z Irlandii przez Danię do naszego kraju trafiło mięso wieprzowe z dioksynami.
Afera dioksynowa w Niemczech przybiera jednak coraz większe rozmiary. W piątek ministerstwo rolnictwa landu Szlezwik-Holsztyn potwierdziło doniesienia mediów, że skażonymi tłuszczami paszowymi handlowano w Niemczech już od wielu miesięcy.