Gdyby nie rolnicy, niektóre szpitale w regionie łódzkim nie miałyby co dać pacjentom na obiad. W Kutnie chorzy zamiast dwóch dań dostają tylko zupę z wkładką mięsną.
Mam do wyboru: albo kupować lekarstwa, albo kotlety – mówi Waldemar
Matusz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w
Kutnie.
Chorzy przyjęli decyzję dyrektora ze zrozumieniem, choć
przyznają, że porcje są niewielkie. Kiedyś w wojsku dzielono kostkę masła na
dziesięciu, tu dzieli się na dwudziestu – mówi Józef Miniszewski z Janowa. –
Do tego są dwie małe kromki chleba. I jedno jajko. Takie śniadanie było
wczoraj.
W Poddębicach na dramatyczny apel Zdzisława Cyganiaka,
radnego powiatowego, okoliczni rolnicy dowieźli na zimę prawie 7 ton ziemniaków,
a także kaszę, mąkę, makaron i olej. Zaczyna nam już brakować miejsca, ale
przyjmiemy każde ilości warzyw oraz nabiału i mięsa – mówi Bogumiła
Jeziorek, dietetyk szpitalny.
Są szpitale, na przykład w Zgierzu, gdzie
dzienna stawka żywieniowa wynosi 13,60 zł. Ale co ma zrobić szpital w Rawie,
gdzie chory musi się najeść za 3,40?
W ubiegłym tygodniu rolnicy z
okolicznych wsi przekazali szpitalowi cukier, makaron, ziemniaki i marchew.
Wcześniej dali kapustę pekińską, jabłka i cebulę. Zbierają się całe
sołectwa – mówi Longina Fudala, kierowniczka kuchni szpitala w Rawie. –
Pomagają nam m.in. Stolniki, Rosochów, Sanogoszcz, Cielądz, Chrząszczew czy
Górki.
W sierpniu rawski szpital dostawał darmo bułki i chleb z
miejscowej piekarni. Rozumiemy, że szpital znajduje się w trudnej sytuacji,
więc staramy się pomóc – twierdzi Teresa Chylak, współwłaścicielka piekarni.
– Jak będzie trzeba, znowu pomożemy.
W kuchni szpitala w Pajęcznie
gotują cebulę, marchew i ziemniaki od rolników, a kierowca karetki pogotowia
przekazał worek kapusty. Dzięki temu chorzy mają wyżywienie prawie jak w
domu – mówi Adam Stachera, zastępca dyrektora szpitala.
Z kolei
masarnia, zaopatrująca w mięso i przetwory szpital w Opocznie, przekazuje darmo
kości i słoninę.
- My takiej pomocy nie otrzymujemy, ale chętnie byśmy
przyjęli - zapewnia Marek Konieczko, dyrektor Samodzielnego Szpitala
Wojewódzkiego w Piotrkowie, gdzie dzienna stawka żywnościowa wynosi 3
zł.
W łódzkich szpitalach o dary znacznie trudniej, więc liczą się tym
bardziej. Wygrywający przetargi na dostawy żywności często dodatkowo
obdarowują nas ziemniakami lub jabłkami – mówi Izabela
Czernielewska-Rutkowska, dyrektor szpitala im. Jonschera.
Do szpitala im.
Pirogowa, gdzie stawka żywieniowa wynosi 7,50 zł, trafiły przedwczoraj darmowe
jabłka, kilka główek kapusty i 100 kg ziemniaków od jednego z łódzkich
producentów. Więcej bułek dorzuca też piekarz.
Wiele wskazuje na
to, że lista szpitali, które zaczną prosić o pomoc rolników, wkrótce się
wydłuży. Nad apelem do rolników o żywność zastanawia się dyrekcja szpitala w
Wieluniu.