Spartańska cela i zero kontaktu z cywilizacją - taki urlop oferuje pracoholikom coraz więcej polskich klasztorów. Niektóre organizują nawet terapie dla uzależnionych od komórek i internetu, a wszystko za unijne pieniądze - pisze gazeta "Metro".
Takich osób z roku na rok jest w Polsce coraz więcej. I coraz więcej klasztorów wchodzi w turystykę - choć w zeszłym roku ofert "urlopów w samotni" było niewiele, w tym na poszukujących wyciszenia czeka kilkadziesiąt klasztorów.
- U nas nie ma miejsca na luksusy: na obiad dajemy ryż i kalafiorową, a śpi się w celach, gdzie jest stolik i łóżko. Za odpowiednią opłatą jesteśmy w stanie wynieść nawet łóżko i wstawić trumnę, jakby klient sobie życzył - opowiada ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach koło Staszowa (woj. świętokrzyskie), która mieści się na terenie pokamedulskiego zespołu klasztornego.
Rytwiańska pustelnia odmawia parom i rodzinom, przyjmuje tylko pojedyncze osoby. Nie ma tam obowiązku chodzenia na bosaka i w habitach, ale komórki i laptopy obowiązkowo trzeba zdeponować przy wejściu.
Jednak niektórzy klienci do tego klasztoru trafiają wcale nie z własnej woli. Coraz więcej szefów kieruje tam swoich przepracowanych podwładnych. - To normalne, pracodawcy najszybciej zauważą objawy pracoholizmu pracowników - mówi ks. Kowalewski. Więc - choć doba w pokamedulskim eremie kosztuje 60 zł - wolnych terminów na te wakacje już prawie nie ma.
Klasztor w Rytwianach zaczyna leczyć pracoholików dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej: - Gdy tylko wpadliśmy na pomysł terapii, złożyliśmy projekt do UE i dostaliśmy 3,5 mln euro. Dzięki temu możliwa będzie rozbudowa i zwiększenie liczby miejsc - mówi ks. Kowalewski. Klasztor chce, by powstał tam wyjątkowy na skalę ogólnopolską ośrodek rekreacyjno-kontemplacyjny.
Łatwo na pewno nie pójdzie, bo Rytwiany muszą liczyć się z rosnącą konkurencją. Dla biznesmenów i mieszkańców dużych miast, którzy chcą spędzić urlop w samotni, przygotowane są także cele klasztoru ojców Benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem, franciszkanów w Pińczowie, ojców paulinów w Mochowie czy mniszek kamedułek ze Złoczewa (Łódzkie).