W kryzysie coraz częściej wybieramy polskie produkty. Są tańsze
3 grudnia 2015
Spada popyt wewnętrzny. Polacy, którzy realnie zarabiają coraz mniej, chcą mniej wydawać na zakupy - pisze Dziennik Gazeta Prawna. W efekcie spada nasz import z krajów rozwiniętych, w tym z Unii Europejskiej, a rośnie z krajów rozwijających się oraz Europy Środkowo-Wschodniej. Skorzystają na tym rodzimi producenci.
Biedronka deklaruje, że 9 na 10 oferowanych przez nią produktów pochodzi od polskich dostawców. Jednym z wielu ważnych powodów tego działania jest opłacalność. Przy stale wahających się kursach walut sprowadzanie towarów z zagranicy do Polski to gra w ruletkę.
– Dzięki temu, że współpracujemy z wytwórcami na miejscu, możemy szybko reagować na potrzeby konsumentów. Jesteśmy też w stanie szybko dostarczyć produkt na półkę. Od momentu produkcji do czasu wystawienia go w naszym sklepie mija już tylko 48 godzin. To nie jest możliwe w przypadku towarów importowanych – podkreśla Alfred Kubczak, dyrektor ds. relacji zewnętrznych w Biedronce. Poza tym, jak dodaje, konsumenci sami są zainteresowani tym, co z Polski. Niewątpliwie w zmianie przyzwyczajeń sporą rolę odegrał kryzys. Bo klienci kojarzą, że to, co polskie, jest nie tylko lepsze, lecz także tańsze. Przynajmniej jeśli chodzi o żywność. A więc śmiało można powiedzieć, że kryzys doprowadził do rozwoju patriotyzmu konsumenckiego.
Jak wynika z przeprowadzonych pod koniec 2012 r. badań stowarzyszenia PEMI na potrzeby akcji „590 powodów, dla których warto kupować polskie produkty”, dziś już 50 proc. Polaków zawsze lub zwykle sprawdza, czy produkt został wyprodukowany w naszym kraju. Kraj pochodzenia danego produktu wpływa też na decyzję zakupowe konsumentów. Blisko 61 proc. badanych stwierdziło, że prędzej kupi produkt, gdy informacja o jego pochodzeniu jest dobrze wyeksponowana. Zrozumieli to właściciele sieci i obecnie wszystkie hiper- i supermarkety deklarują, że większość produktów, które sprzedają, została wytworzona w Polsce.