Zaokrąglanie cen nie powinno być pretekstem do ich podwyższenia; ważne, by klient na tym nie stracił, nawet jeśli mówimy o groszach - powiedział we wtorek premier Donald Tusk, komentując propozycję NBP, która na zmniejszyć ilość jedno- i dwugroszówek w obiegu.
O propozycję dotyczącą zaokrąglania cen w sklepach, co doprowadziłoby do zmniejszenia popytu na monety o najniższych nominałach, szef rządu był pytany na wtorkowej konferencji po posiedzeniu Rady Ministrów. "W samej inicjatywie nie widzę niczego zdrożnego" - skomentował sprawę szef rządu. Dodał, że nie ma z tym "problemu sentymentalnego".
"To nie jest tylko polski przypadek. Wartość pieniądza z upływem czasu maleje wszędzie na świecie i czasami te najmniejsze nominały są wycofywane. W różnych krajach takie rzeczy miały miejsce" - powiedział premier.
Zaznaczył jednak, że tego typu przedsięwzięcia nie powinny nigdy być pretekstem do próby podwyższenia cen. "Warto będzie tego przypilnować, by zaokrąglanie cen nie oznaczało zaokrąglania zawsze w górę. To znaczy, że jak jest 62 gr, to żeby było 60, a nie 65 gr" - wyjaśnił Tusk.
Projekt zmian ustawowych, które umożliwiłyby zaokrąglanie płatności do pięciu groszy, przygotował Narodowy Bank Polski. Jeśli taka zmiana zostanie wprowadzona, spadnie popyt na monety o nominale 1 gr i 2 gr. Na razie jest to jednak wstępny projekt, który będzie jeszcze dyskutowany w ramach resortu finansów i w ustaleniach międzyresortowych.
Jak wyjaśniał w ubiegłym tygodniu prezes NBP Marek Belka, zgodnie z nowymi propozycjami ceny nadal będą mogły być ustalane na poziomie 1,99 zł czy 19,99 zł, tyle że jeżeli ktoś przy kasie będzie miał zapłacić np. 37 zł 47 gr, to zapłaci 37 zł 45 gr, czyli 2 grosze mniej. Prezes NBP uzasadniał, że za zmianą przemawiają względy praktyczne. Belka wskazał, że inne banki centralne - z niewielkimi wyjątkami - podjęły decyzje o wycofaniu najmniejszych nominałów.
9494507
1