45 tysięcy hektarów pól zalanych lub podtopionych na Dolnym Śląsku. Poszkodowanych prawie dwa tysiące gospodarstw rolnych. A pomoc dla rolników ciągle jedynie w sferze obietnic i zapowiedzi. Nie ma między innymi pieniędzy na bardzo potrzebne badania gleb i wapnowanie - które poprawiłoby żyzność ziemi.
Zniszczone uprawy, to nie tylko brak zysków - to kolejne koszty.
Stanisław Cholewicki: wpierw usunięcie skutków powodziowych. To będzie problem co z tym robić.
Wiesław Kuriata: nie ma szans żadnych, żeby się człowiek odnowił bez pomocy państwa.
Pan Zbigniew Kuriata zamiast ziemniaków ma pole pełne piachu.
Zbigniew Kuriata: jeśli tych gruntów nie będę miał zrekultywowanych, to tracę warsztat pracy bezpowrotnie.
Dolnośląska Izba Rolnicza zaapelowała o pomoc dla gospodarstw. Uzyskała jedynie... obietnicę dotacji do wapnowania.
Tadeusz Jakubowski, Dolnośląska Izba Rolnicza: wapnowanie jest konieczne.
Bogusław Wijatyk, Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego: pan marszałek Longawa zaapelował do gmin żeby wykonać badania gleb w kierunku skażeń metalami ciężkimi na podstawie tych analiz będzie można ubiegać się o pieniądze z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
Ewa Mańkowska, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska we Wrocławiu: to wtedy, jeśli takie wyniki będą jesteśmy w stanie proponować pieniądze.
Jednak takich badań za darmo nikt nie zrobi. Ewa Mańkowska, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska we Wrocławiu: są kosztowne badania 800 zł kto by za to płacił? To jest problem.
Rolnik za badania zapłaciłby więcej niż za wapno. W dodatku badanie zawartości metali ciężkich właściwie nie ma sensu.
Piotr Matusiak, Okręgowa Stacja Chemiczno-rolnicza we Wrocławiu: generalnie województwo dolnośląskie nie jest skażone. Skażenie występuje bardzo rzadko.
W efekcie skoro nie będzie badań, nie będzie też pieniędzy na wapnowanie pół. A szkoda, bo szacuje się, że takiego zabiegu agrotechnicznego wymagałaby połowa gruntów na dolnym Śląsku i to nie tylko tych zdegradowanych przez powódź.
8153047
1