Wygrana Janusza Piechocińskiego w wyborach na prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego była ogromnym zaskoczeniem. Także dla wielu zwolenników nowego szefa partii - czytamy na stronie NaszDziennik.pl.
Delegaci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik" po XI Kongresie PSL, są zgodni, że o minimalnej wygranej Janusza Piechocińskiego przesądził szereg czynników, ale kilka jest najważniejszych: obawa przed marginalizacją partii na scenie politycznej i skostnieniem PSL pod rządami prezesa Pawlaka.
- Janusz by nie wygrał, gdyby nie to, że większość delegatów negatywnie oceniła zarządzanie partią przez prezesa Pawlaka. Także ci, którzy głosowali na wicepremiera, mieli pretensje o to, że PSL wygląda na partię zacofaną, a nie nowoczesną, że mamy kiepski wizerunek medialny. I gdyby wierzyli w zwycięstwo Piechocińskiego, zagłosowaliby na niego. Wtedy jego wygrana byłaby znacznie okazalsza - mówi nam jeden z posłów PSL.
Twierdzi, że nie jest zadowolony ze zwycięstwa nowego prezesa, bo obawia się wybuchu konfliktów w Stronnictwie, co może rzutować na funkcjonowanie klubu i koalicji PO - PSL. Ale szat nikt nie rozdziera, licząc na doświadczenie i sprawność polityczną Janusza Piechocińskiego.
To klęska
Większość delegatów ze spokojem podchodzi do wyborów, przekonując, że już nieraz w Stronnictwie dochodziło do zmiany władzy i PSL się nie rozleciało, co najwyżej odchodziła jakaś nieduża grupa działaczy.
Teraz na to się nie zanosi, bo Waldemar Pawlak co prawda zapowiadał rezygnację ze stanowisk wicepremiera i ministra gospodarki, ale w PSL na pewno zostanie.
Tym niemniej atmosfera nie jest najlepsza, gdyż większość dotychczasowych władz ludowców popierała Pawlaka i dla niektórych przynajmniej jego przegrana to szok.
Jan Bury, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PSL, nie ukrywał, że głosował na Waldemara Pawlaka, bo uważał go za lepszego kandydata, sprawdzonego lidera. Jednocześnie podkreślał, że ludowcy są demokratycznym ugrupowaniem, więc nie będzie wewnętrznej wojny. Rozczarowania nie kryli też wpływowy poseł Stanisław Żelichowski oraz rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.
Żelichowski tłumaczył przegraną wicepremiera tym, że jego kampania wyborcza nie była tak populistyczna jak Piechocińskiego. Były szef klubu PSL podkreślał, że czeka na decyzje nowego prezesa. Zauważył, iż będzie on oceniany po tym, jakie osiągnie sukcesy. I sugerował, że jak nowy prezes się nie sprawdzi, to zostanie zmieniony.
Większość delegatów, którzy zagłosowali za Pawlakiem, deklarowała wolę współpracy z Piechocińskim "dla dobra partii i koalicji rządowej". Mało było natomiast tak emocjonalnych reakcji, jaką okazała była wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska. Mówiła ona wprost, że sobotni wybór delegatów jej się nie podoba, zarzucała swoim kolegom niewdzięczność wobec Pawlaka.
- Bardzo mi przykro, że nie potrafimy docenić tych, którzy zapracowali na silną pozycję PSL - stwierdziła Kierzkowska. Jej reakcję skomentował nam jeden z delegatów, który dobrze zna byłą wicemarszałek.
- Ewa zareagowała emocjonalnie. Ona zawsze była lojalna wobec Pawlaka, miała nadzieję, że przy jego pomocy wróci jeszcze do dużej polityki. Piechociński na pewno nie będzie jej tak wspierał i stąd niezadowolenie pani marszałek z decyzji delegatów - tłumaczy nasz rozmówca.
Wolta Struzika
Uczestnicy kongresu PSL podkreślają, że zwycięstwo Janusza Piechocińskiego było możliwe przede wszystkim dzięki poparciu młodych delegatów i wpływowych samorządowców, w tym głównie Adama Jarubasa, marszałka województwa świętokrzyskiego.
Z nieoficjalnych informacji wynika nawet, że do tego obozu przystąpił marszałek Mazowsza Adam Struzik, uważany do tej pory za jednego z najbliższych stronników Pawlaka. Podobno Struzik przeszedł do obozu zwycięzców, bo chciał w ten sposób zapewnić sobie "nietykalność". Janusz Piechociński zapowiedział odmłodzenie PSL.
- Marszałek Struzik jest raptem dwa lata starszy od Pawlaka i trzy od Piechocińskiego, ale przez 20 lat, prawie nieprzerwanie, zajmuje wysokie stanowiska w państwie. I przez to jest przez wielu młodych działaczy uważany za "ludowego dinozaura", taki nasz partyjny "beton" - mówi kolega Struzika z mazowieckiego PSL.
Czy wobec tego wśród ludowców wybuchnie wojna między "młodymi" a "starymi", między obozem Pawlaka i Piechocińskiego? Świadczyć by o tym miała minimalna przegrana Adama Jarubasa z Jarosławem Kalinowskim w wyborach na szefa Rady Naczelnej. Ale ludowcy się tego raczej nie boją, podkreślają, że są pragmatycznym ugrupowaniem i do wewnętrznej wojny nie dojdzie. Kalinowski też jest pragmatykiem i będzie starał się współpracować z Piechocińskim.
Ludowcy są przekonani, że sobotni kongres to także zwycięstwo byłego ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Jego frakcja poparła Piechocińskiego, bo tajemnicą poliszynela jest to, iż to ludzie Pawlaka wywołali "aferę taśmową" w PSL, która wymiotła z rządu Sawickiego.
- To była słodka zemsta Sawickiego - podsumowuje kongres jeden z delegatów. - Oczywiście, Marek do rządu nie wróci, ale na pewno jego pozycja w partii będzie bardziej znacząca niż przy Pawlaku - dodaje.
8993247
1