Senackie poprawki w nowelizowanej właśnie ustawie o nawozach i nawożeniu mogą doprowadzić do zniszczenia środowiska i rodzimej produkcji trzody chlewnej. Z nowelizowanej ustawy senatorowie wykreślili kilka słów. Dotyczą one przechowywania gnojówki i gnojowicy przez właścicieli dużych tuczarni świń.
Niepotrzebne słowa
W poselskim projekcie zapisano, by duże fermy przechowywały gnojówkę i gnojowicę w szczelnych, zamkniętych zbiornikach. Zbiorniki te - zdaniem posłów - powinny mieć dno i ściany nieprzepuszczalne, być przykryte szczelną, sztywną płytą. - W Senacie wykreślono słowa: sztywną i szczelną - mówi Wojciech Mojzesowicz , przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Gdyby przeszły senackie poprawki, duże tuczarnie mogłyby przykrywać zbiorniki na ład słomą lub sieczką! To ogromne zagrożenie dla naszego środowiska! Chyba senatorom zabrakło wyobraźni. To głupota, czy coś innego?za zmianami głosowali wszyscy senatorowie z Kujawsko-Pomorskiego.
Senator Dorota Kempka o swojej decyzji mówi: - Tuczarniom trzeba dać większe możliwości. Jeżeli nasze poprawki nie podobają się panu Mojzesowiczowi, niech przekona posłów, by je zmienili.
- Za dziesięć lat duże tuczarnie z obcym kapitałem wyniosą się z Polski na Ukrainę, a my zostaniemy z zatrutym środowiskiem - uważa Marek Kryda z krajowej komisji koordynacyjnej Obywatelskiej Koalicji Zielonych. - Azot już płynie do Bałtyku i niebawem będziemy płacić duże kary za zanieczyszczenia.
Biedne giganty
Zdaniem przewodniczącego sejmowej komisji, do wykreślenia tak istotnych słów z nowelizowanej ustawy przyczynił się lobbing. - I był to lobbing w najgorszym wydaniu - twierdzi Mojzesowicz. - Nawet do naszej komisji rolnictwa dzwonili przedstawiciele ambasady duńskiej, by przekonać nas, że nie mamy racji, bo duże tuczarnie nie będą w stanie sprostać wymogom. Rzekomo zbankrutują i ludzie stracą pracę. To są bzdury, bo nie są to biedne firmy i powinny być tak samo traktowane jak mali i średni producenci trzody chlewnej. Oni muszą spełnić wymogi unijne, wybudować płyty obornikowe i zbiorniki na gnojowicę, a dużych na to nie stać?
Zdaniem Mojzesowicza senackie poprawki stwarzają nierówne szanse producentom tuczników i są zagrożeniem dla małych i średnich gospodarstw. Co na to senator Kempka? Długo zastanawiała się nad odpowiedzią, by stwierdzić: - Jeżeli pan Mojzesowicz ma argumenty, niech ustawę zmieni.
- Najgorsze jest to, że za liberalizacją przepisów opowiada się też resort rolnictwa - mówi Mojzesowicz. O dziwo już kilka miesięcy temu na posiedzeniu rady powiatu w Sępólnie, gdzie omawiano sprawę wybudowania tuczarni, niektórzy wiedzieli, że nowelizacja ustawy zostanie "zmiękczona". A ja im nie wierzyłem...