W poniedziałek, w Brukseli odbyło się nieformalne spotkanie ministrów rolnictwa Unii Europejskiej. Tematem rozmów był kryzys na europejskim rynku mleka. Obradom towarzyszyła demonstracja farmerów żądających zmian w dotychczasowej polityce względem sektora mlecznego.
Stanowisko w sprawie trudnej sytuacji producentó mleka zajęli również europarlamentarzyści.
Przestrzegli, że działania podejmowane dotychczas przez Komisję Europejską okazały się niewystarczające, a Komisja powinna natychmiast wprowadzić mechanizmy stymulujące popyt na produkty mleczarskie, takie jak na przykład - dofinansowanie programów dystrybucji mleka w szkołach, czy utworzenie funduszu mleczarskiego UE o wartości 600 mln euro, by pomóc organizacjom i spółdzielniom producentów oraz wspierać inwestycje i modernizacje gospodarstw rolnych.
Komisarz do spraw rolnictwa, Mariann Fischer Boel również zapowiedziała, że podjęte zostaną dodatkowe działania, aby pomóc branży mleczarskiej. Tylko czy będą one wystarczające i czy przyniosą oczekiwane efekty?
Kryzys w branży mlecznej dotknął również naszych rolników, którzy jeszcze kilka lat temu nie przypuszczali, że na tej gałęzi produkcji rolniczej nie tylko dobrze się nie zarobi, ale również sporo można będzie stracić. Dlatego zaciągali kredyty i modernizowali obory, odnawiali stada mlecznych krów.
Tymczasem ceny skupu mleka nadal są niskie, a eksperci szacują, że w najbliższych miesiącach raczej nie mają szansy wzrosnąć. Trzeci kwartał tego roku polskie mleczarnie rozpoczęły ze średnią ceną 86 groszy za litr białego surowca, czyli o jedną trzecią mniej niż półtora roku temu. Obecnie w wielu rejonach kraju 80 groszy to norma.
Tak jak w Europie, również i w Polsce jednym z rozwiązań trudnej sytuacji może być zwiększenie konsumpcji mleka i jego przetworów. Ale jak to zrobić jeżeli pomimo spadających cen surowca, ceny artykułów mleczarskich w sieciach handlowych wcale nie spadają.
Czy zatem lekarstwem na obecną sytuację może być liberalizacja rynku mleka i czy będzie ona korzystna dla naszych rolników? Na ten temat rozmawiają:
Marek Sawicki – minister rolnictwa
Robert Jakubiec – Lubelska Izba Rolnicza
-----------------------------------
Eksport naszych produktów rolno spożywczych ustawicznie rośnie. Nasi producenci powoli ale skutecznie zdobywają unijne i światowe rynki. I trudno się temu dziwić, gdyż nasza żywność jest smaczna i zdrowa.
Jednak to co udaje się nam na nowych rynkach nie sprawdza się w handlu z najbliższymi sąsiadami zza wschodniej granicy.
Handel na rynku rosyjskim często porównywany jest do rosyjskiej ruletki. Wyśrubowane i niejednokrotnie nieżyciowe normy. Konieczność przeprowadzania badań laboratoryjnych każdej partii towaru. Licencje eksportowe, które zdobyć jest bardzo trudno. Arbitralność decyzji i utrudnienia administracyjne, skutecznie blokują wymianę towarową i przyczynia wiele trudności przedsiębiorcom po obu stronach granic.
Z Ukrainą wcale nie jest lepiej. Tu główną barierą są cła i podatki, skomplikowana droga legalizacji produktów oraz konieczność zdobywania świadectw fitoto-sanitarnych i weterynaryjnych.
Drobnemu handlowi na pewno pomoże umowa między Polską a Ukrainą o małym ruchu przygranicznym, która obowiązuje od lipca. Pieniądze za ziemniaki, cebulę, mięso i wędliny – wywiezione w bagażnikach osobowych samochodów - trafiają przede wszystkim do przygranicznych placówek handlowych dając zatrudnienia i dochody mieszkańcom terenów nadgranicznych.
Tylko w pierwszym półroczu tego roku Ukraińcy na takie zakupy wydali prawie 863 mln zł. Ale to bardziej przemyt niż handel międzynarodowy i chyba nie na tym powinien polegać rozwój stosunków handlowych z Ukrainą.
Jak więc handlować ze Wschodem? I co należy zrobić by nasi najbliżsi sąsiedzi byli najlepszymi odbiorcami naszych towarów rolno spożywczych.
O tym goście w studio:
Marek Sawicki – minister rolnictwa
Ryszard Smolarek – prezes zakładów mięsnych w Łukowie
Mikołaj Oniszczuk – Stowarzyszenie Eksporterów Polskich
Emisja - niedziela, 8.00
7062299
1