Myśliwych chwalą i ekolodzy, i hodowcy drobiu. Ci pierwsi widzą w nich ludzi strzegących równowagi w łowiskach, drudzy jedyną nadzieję w razie zagrożenia stada atakiem drapieżnika. Mimo to jednak każdy członek Polskiego Związku Łowieckiego spotkał w terenie rolnika z widłami, który chciał przegonić go z pola.
- Takie incydenty wynikają z braku wiedzy - uważa Jan Rzymełka, poseł Platformy Obywatelskiej, śląski ekolog i myśliwy. - Rodacy nie mają pojęcia, że zwierzynę mamy dzięki gospodarce, jaką człowiek prowadzi od 200 tys. lat! Na Zachodzie świadomość jest większa. Z tego m.in. powodu przygotowujemy nowelizację prawa łowieckiego, którą Sejm uchwali przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Wedle ustawy, koła będą prowadziły działania edukacyjne, które na pewno zaowocują zmianą wizerunku branży.
Prawo i życie
Część rolników uważa, że po wejściu Polski
do Wspólnoty nie będą musieli znosić deptania im zagonów w czasie polowania na
sarnę, która zatrzymała się na ich polu. Trzeba więc podkreślić, że zwierzyna w
stanie wolnym jest i pozostanie własnością państwa. Dokonanie zmian w tych
zapisach doprowadziłoby do awantur między gospodarzami. Niechybnie zaczęliby
bowiem kłócić się o każde dzikie stworzenie, jakie znalazło się na ich
ziemi.
– Myśliwi zachowają zatem prawo wstępu na cudze pole celem polowania czy przejścia do paśnika – zaznacza Antoni Synowiec, szef Zarządu Okręgowego PZŁ w Katowicach. – Powinni pamiętać jednak, żeby nie niszczyć upraw, co może zdarzyć się po deszczach. Jeśli ktoś chce zakazać innym poruszania się po swoim terenie, musi go ogrodzić i wywiesić tablicę ze stosowną informacją.
Szlaban dla dewizowców
Po wejściu Polski do Unii
członkami PZŁ będą mogli być też obcokrajowcy. Do historii przejdą natomiast
„dewizowcy”, którzy płacili nadleśnictwom czy kołom jedynie za odstrzały.
Wkrótce goście zagraniczni będą także ponosili koszty prowadzenia gospodarki
łowieckiej na równi z gospodarzami poszczególnych obwodów. Nie zapominajmy, że
łowiectwo to również bogactwo obyczajów związanych z dawnymi obrzędami (np.
pasowaniem na myśliwego, budowaniem leśnych kapliczek poświęconych Hubertusowi,
czy uroczystościami obchodów święta patrona), czyli element naszej kultury.
– Musimy zatem obalić mity, że myśliwi mają za darmo pełne lodówki mięsa, więc ich żony nie muszą chodzić do rzeźnika — mówią ludzie związani z PZŁ. Przypominają też, że członkiem związku może zostać dziś każdy, niezależnie od swojego wykształcenia, zawodu, zamożności. Tu potrzeba jedynie zamiłowania i trochę czasu.
Godni orderów
Działania myśliwych docenił prezydent RP.
Ostatnio Jan Suchorończak, prezes Okręgowej Rady Łowieckiej, przewodniczący
Śląskiego Sejmiku Łowieckiego i członek Prezydium Naczelnej Rady Łowieckiej,
otrzymał z jego rąk Krzyż Komandorski z Gwiazdą, będący drugim (po Orderze Orła
Białego) najważniejszym odznaczeniem w kraju. Społecznik jest jedynym polującym
kawalerem Komandorii, ma 73 lata, ukończył katowicką Akademię Ekonomiczną i
Politechnikę Śląską, prawie całe zawodowe życie przepracował w resorcie
górnictwa, z PZŁ związał się 40 lat temu. – Przyznanie mi tego odznaczenia
jest wyrazem uznania dla działań wszystkich śląskich myśliwych – mówi
laureat. Przypomina, że to dzięki ich wysiłkom na nasze tereny wróciły żubry i
bobry, jest sporo bażantów, gdyż koła kupują je i wypuszczają w teren, rok temu
podobnie zaczęły postępować z zającami, choć jedna sztuka kosztuje ok. 300 zł.
Za pięć lat szaraków ma być tyle, że zobaczą je szkolne dzieci, które pójdą z
swoją nauczycielką na spacer do parku czy lasu.