Choć Władysław Wisełka z Leszna Dolnego ma szanse na 40 tys. zł z dopłat bezpośrednich, wniosku jeszcze nie złożył. - Nie wierzę, że dostanę te pieniądze - mówi rolnik. - Jeszcze nikt nikomu za darmo nic nie dał.
W. Wisełka ma 83,5 ha. Na nich uprawia zboże, sieje trawę. Trzyma 21 krów, kilka świń. To z krów W. Wisełka żyje z żoną i czwórką dzieci. Starcza tylko na przeżycie. Zapomnieć musi o ulepszaniu obory i inwestowaniu w nowoczesny sprzęt. Taki jest efekt 26 lat spędzonych na gospodarce. Mimo goryczy, W. Wisełka wypełnił wniosek o płatności obszarowe, ale jeszcze go nie złożył. - Pomógł mi doradca z Kalska - informuje. - W przyszłym tygodniu pojadę do biura w Szprotawie i wniosek złożę. Ale w pieniądze nie wierzę - dodaje.
Sławomir Przygrodzki z pod-zielonogórskiego Zatonia jeszcze nie był w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Robi ostatnie pomiary 30-hektarowego gospodarstwa. Wniosek wypełnia z pomocą żony. Pieniądze z dopłat chcieliby przeznaczyć na płytę obornikową, ponieważ każde unijne gospodarstwo powinno ją mieć.
Hektary nie wystarczą
Na dwa tygodnie przed upłynięciem
terminu składania wniosków o płatności obszarowe do lubuskich biur Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa trafiło 6 tys. 421 wniosków.
Pracownicy czekają na ponad 20 tys. Twierdzą, że liczba przyjętych dokumentów
rośnie z dnia na dzień. - Jesteśmy zmęczeni. Nie mamy czasu nawet wypić kawy
- mówi Piotr Trymbicki z biura w Gorzowie Wlkp. - Wciąż przychodzi
sporo osób, które nic nie wiedzą na temat dopłat. Jeden rolnik był np.
przekonany, że sam musi narysować mapkę swojego gospodarstwa i dołączyć ją do
wniosku.
Podczas 800 szkoleń przeprowadzonych w sołectwach agencja starała się przygotować rolników do wypełniania wniosków. Skorzystało z nich 15 tys. gospodarzy. - Ci, którzy uczestniczyli w szkoleniach, przychodzą przygotowani - podkreśla Sylwia Zdebiak z urzędu gminy w Iłowej. - Zdarzają się jednak tacy, którzy w ostatniej chwili kupują ziemię, bo chcą dostać pieniądze.
Na dwie zmiany
W biurze we Wschowie w ciągu godziny
pracownicy przyjmują do 20 rolników. W każdym z 12 powiatowych oddziałów agencji
pracuje po ok. 10 osób na dwie zmiany od 6.00 do 22.00. - Na razie kolejek
nie ma, ale wkrótce się zaczną. Byłoby lepiej, gdyby rolnicy nie czekali do
ostatniego dnia ze składaniem wniosków - przestrzega Jarosław Gniazdowski,
dyrektor ARiMR w Zielonej Górze. Ci, którzy nie zdążą złożyć wniosków do 15
czerwca, mogą zrobić to do 15 lipca. Ale za spóźnialstwo będą musieli zapłacić.