Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Rolnictwo doi podatników

7 września 2006

Rolnicy powinni partycypować w większym stopniu w finansowaniu swoich emerytur, a wysokość składki do KRUS powinna być uzależniona od dochodu

Ministerstwo Finansów poinformowało, że propozycje nowych wydatków poszczególnych resortów o 30 mld przekraczają założony na 2007 rok limit wydatków (243 mld zł). Jest oczywiste, że takie ich zwiększenie rozłożyłoby budżet państwa, a "kotwica", która miała przytrzymać jego deficyt poniżej 30 mld złotych, puściłaby bez żadnego oporu.

Wiadomo, że ministerstwa zgłaszają więcej potrzeb, niż proponuje Ministerstwo Finansów i że co roku o ich sfinansowanie toczy się gra, w której ostatecznie resorty godzą się na znaczną redukcję swoich zamierzeń, ciesząc się, jeśli uda im się utargować środki na jakieś strategiczne z ich punktu widzenia projekty. Kiedy to się nie powiedzie na etapie uzgodnień w rządzie, w Sejmie wspierają ich sprzymierzeni z resortami posłowie. Wtedy jednak nie można już zwiększyć deficytu budżetu państwa, gra odbywa się więc na zasadzie: kto komu zabierze.

Stosuje się też sztuczki księgowe, które mają na celu wywindowanie dochodów budżetu, np. na skutek poprawy ściągalności zaległości podatkowych czy podatków w ogóle (to żelazna metoda), ale nie mogą one przynieść wielkich kwot. Próbuje się wtedy także rozdysponować potencjalne dochody z podatków, gdyby pojawiły się one w efekcie wyższego niż spodziewane tempa wzrostu gospodarczego. Tak dzieje się obecnie i to już na etapie uzgodnień między resortami a Ministerstwem Finansów.

WIEŚ SKORZYSTAŁA NA UNII
W resortowych żądaniach przodują (nie od dzisiaj zresztą) Ministerstwo Pracy i Ministerstwo Rolnictwa. To ostatnie chciałoby rozdysponować o około 3 mld zł (0,3 proc. PKB) więcej, niż proponuje Ministerstwo Finansów. Ten resort, jak pisze "Rz" z 28 sierpnia, ma domagać się m.in. dodatkowych pieniędzy (0,5 mld zł) na dotacje do ubezpieczeń rolników przed skutkami klęsk żywiołowych - to w związku ze skutkami letniej suszy i lokalnych powodzi - wyższych dopłat do biopaliw (0,5 mld zł), większych wydatków na zwalczanie chorób zakaźnych wśród zwierząt i dotacji do ARiMR (1,2 mld zł). Wszystko ma odbyć się kosztem podatników spoza rolnictwa, bo wkład rolników do budżetu jest mizerny.

Te żądania zachęcają do debaty nad ogólniejszą kwestią: czy państwo nie przeznacza na rolnictwo (rolników) zbyt dużo pieniędzy? Odnoszę bowiem wrażenie, że wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i objęciem rolników wspólną polityką rolną (w tym dopłatami bezpośrednimi do produkcji rolnej) nadszedł czas, żeby w większym stopniu pokrywali oni wypłacane im świadczenia. Warto przypomnieć, że budżet państwa dokłada znaczne sumy do dopłat bezpośrednich z budżetu UE, żeby nie odbiegały one rażąco poziomem od dopłat dla rolników ze "starej" Unii.

Rolnicy - jako grupa zawodowa - stali się największymi beneficjentami wejścia Polski do UE, ich dochody - jak podaje Eurostat - powiększyły się o kilkadziesiąt procent, głównie dzięki dopłatom bezpośrednim. I nadal chcieliby obciążać państwo, czyli wszystkich podatników spoza rolnictwa, kosztami kolejnych świadczeń. Rolnicy nie opłacają też składek na ubezpieczenie zdrowotne. Sądzę więc, że rząd powinien postawić tamę żądaniom Ministerstwa Rolnictwa, nie zgadzać się na przyznanie dodatkowych środków ponad proponowane przez Ministerstwo Finansów - choć i te uważam za przyznane pochopnie. Warunkiem ich przekazania powinna być zgoda Samoobrony na reformę KRUS zaproponowaną już w planie wicepremiera Hausnera w 2003 i 2004 r. Wówczas nie udała się z braku poparcia politycznego.

KRUS DO ZMIAN
Dotacja do systemu emerytalno-rentowego rolników przekracza 14,9 miliarda złotych (prawie 1,5 proc. PKB) i odpowiada połowie deficytu budżetu państwa. Rolnicy wpłacają kwotę równą niespełna 8 proc. dotacji (1,18 mld zł). Jaki ma być kształt reformy, wiadomo od dawna; po pierwsze, rolnicy powinni partycypować w większym stopniu w finansowaniu swoich emerytur; po drugie, wysokość składki do KRUS powinna być uzależniona od ich dochodu. Samo ograniczenie dotacji przez np. podwojenie składki przyniosłoby znaczną ulgę budżetowi dopiero w długim okresie; efekt krótkookresowy w ciągu 1 - 3 lat nie byłby duży ze względu na ogromny rozmiar dotacji do KRUS.

Zasadom racjonalnej alokacji zasobów (zaniża się koszt produkcji rolnej) i równości wobec prawa urąga fakt, że składki na ubezpieczenie emerytalne rolników są niższe niż stawki, jakie pracownicy płacą do ZUS. Co więcej, nie są one proporcjonalne do dochodów rolników, wynoszą tyle samo bez względu na ich wysokość. Uzależnienie składek od dochodów (poziomu przyszłych świadczeń od składek - także) dałoby - pomijając aspekt sprawiedliwości społecznej - pozytywny efekt długookresowy. Przyspieszyłby się wówczas proces koncentracji gruntów rolnych, coraz mniej osób byłoby zatrudnionych w rolnictwie, a coraz większe gospodarstwa osiągałaby coraz wyższy dochód i w większym stopniu finansowałyby przyszłe emerytury. Ponadto, żeby te pieniądze wydawano zgodnie z celem, na jaki są przeznaczane, zarządzanie KRUS powinno z powrotem podlegać Ministerstwu Pracy .

POKUSA NADUŻYCIA
Są jeszcze drobniejsze reformy, ale i one przyniosłyby oszczędności budżetowe, którymi trudno pogardzić, choćby zrównanie akcyzy na olej opałowy z akcyzą na olej napędowy. Nadużycia w tej sferze są powszechnie znane. Rozwagi wymaga też kwestia ubezpieczeń rolników, na które budżet ma wyłożyć środki. Nie ma w Polsce rzeczowej wyceny nieruchomości rolnych pod względem ryzyka klęski żywiołowej. Wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń rolników wymusiłoby dokonanie takich ocen: oszacowano by prawdopodobieństwa wystąpienia powodzi lub suszy na rożnych terenach.

W wielu przypadkach mogłoby się okazać, że składka roczna byłaby bardzo wysoka - np. na terenach zalewowych, gdzie często bez zgody lokalnych władz buduje się domostwa. Nie widzę powodu, aby państwo miało wówczas współfinansować tę składkę, bo przecież oznaczałoby to zachętę do wybierania takich lokalizacji.

Już teraz budownictwo na terenach zalewowych powstaje albo z niewiedzy, albo w nadziei na to, że kataklizm nie nadejdzie, a jak nadejdzie, to państwo pokryje straty. Ten drugi rodzaj myślenia w ekonomii określa się jako pokusę nadużycia; wprowadzenie dotacji państwowych do ubezpieczeń w takich miejscach sprzyjałoby jej upowszechnieniu, bo przecież to państwo płaciłoby wysoką premię za ubezpieczenie.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę