Ponad 10 proc. użytkowników internetu korzysta z szerokopasmowego dostępu do sieci. Według Międzynarodowej Unii Telekomunikacji żadna z dotychczas wprowadzonych nowych technologii w dziedzinie łączności nie rozprzestrzeniała się tak szybko.
Według najnowszego raportu Międzynarodowej Unii Telekomunikacji (ITU),
ONZ-owskiej agendy nadzorującej i regulującej rozwój nowych technologii w
dziedzinie łączności, w 2002 r. z szybkich łączy internetowych korzystało 10,7
proc. użytkowników sieci, czyli ponad 62 mln osób. To aż o 72 proc. więcej niż
rok wcześniej.
Za szerokopasmowe łącze internetowe ITU uważa
taki sposób dostępu do globalnej sieci, dzięki któremu można przesyłać dane co
najmniej pięć razy szybciej niż za pośrednictwem tradycyjnego modemu
telefonicznego. Szybkie łącza internetowe zwykle oznaczają też stały dostęp do
internetu. Płaci się zwykle ryczałtową opłatę miesięczną (lub - rzadziej - za
określoną liczbę danych). W przypadku połączeń modemowych abonent zazwyczaj
płaci za czas spędzony w sieci odmierzany impulsami, tak jak w przypadku
normalnej rozmowy telefonicznej. Tylko w niektórych krajach (np. w USA) lokalne
połączenia - a tak traktowane są zazwyczaj połączenia modemowe z internetem -
rozliczane są ryczałtowo.
63 mln w cztery
lata
Pierwsze powszechne oferty szerokopasmowego dostępu do
internetu dla indywidualnych klientów pojawiły się na światowych rynkach
zaledwie cztery lata temu. Owe cztery lata wystarczyły jednak do tego, by z tej
technologii zaczęło korzystać blisko 63 mln osób na całym świecie! Oznacza to,
że mniej więcej co dziesiąty użytkownik internetu łączy się z globalną siecią,
korzystając z szybkiego łącza. Dla ekspertów ITU nie ulega wątpliwości, że
zjawisko to stanowi przełomowy moment w historii rozwoju
internetu.
– Telepraca czy telenauka, telemedycyna, wirtualna
rzeczywistość, wideokonferencje – wszystko to, o czym
wiedzieliśmy, że jest teoretycznie możliwe za pośrednictwem internetu, staje się
teraz realne i powszechnie dostępne właśnie dzięki szerokopasmowemu dostępowi do
sieci – twierdzi Tylor Reynolds, specjalista ds. internetu w
ITU.
Oczywiście nie wszyscy mogą sobie dziś jeszcze pozwolić na
nieograniczony dostęp do zasobów światowej sieci. Aż 94 proc. użytkowników
szerokopasmowego dostępu do internetu to mieszkańcy krajów rozwiniętych. A i w
tej grupie różnice bywają olbrzymie – bezsprzecznym liderem w dziedzinie
szerokopasmowego dostępu do internetu jest Korea Południowa. ITU szacuje, że już
co piąty mieszkaniec tego kraju może korzystać z komputera z szybkim łączem
internetowym. Oznacza to, że aż 60-70 proc. koreańskich rodzin ma dostęp do tej
technologii! To o wiele więcej niż na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie z
szerokiego pasma korzysta niespełna 7 proc. mieszkańców. Na drugim miejsu po
Korei znajduje się Hongkong (15 osób na 100 ma dostęp do szybkiej sieci), a na
trzecim - Kanada (11 osób na 100).
Zasypać
przepaść
Paradoksalnie te najnowsze technologie, choć dziś
dostępne głównie w krajach wysoko rozwiniętych, mają jednak szansę zmniejszyć w
najbliższych latach tzw. cyfrową przepaść, czyli drastycznie powiększającą się w
ostatnich latach różnicę w dostępie do zasobów światowej sieci, jaka dzieli
kraje rozwijające się i rozwinięte. – Te technologie są o wiele tańsze
niż tradycyjne sposoby dostępu do sieci i dzięki temu biedne kraje mogą w pewnym
sensie pójść na skróty – mówi "Gazecie" Taylor
Reynolds.
Najlepszym przykładem jest Bhutan – niewielkie
położone w Himalajach państewko, którego nigdy nie było stać na doprowadzenie
linii telefonicznych do wszystkich położonych w górach wiosek i miasteczek.
Bhutan instaluje obecnie radiową sieć telefonii, wykorzystując właśnie
szerokopasmową technologię. Dla wielu mieszkańców tego górskiego kraju pierwszy
telefon będzie więc od razu także sposobem na podłączenie komputera szybkim
łączem do internetu. Podobne projekty są dziś realizowane m.in. w wiejskich
regionach Bułgarii, Jemenu i Ugandy. W Indiach wykorzystuje się natomiast sieć
kabli ułożonych wzdłuż linii kolejowych – plan zakłada, że każda z ponad 8
tys. znajdujących się w tym kraju stacji kolejowych będzie miała swoją
kawiarenkę internetową z szerokopasmowym dostępem do sieci.
Według
ITU olbrzymią rolę w rozwoju szerokopasmowego dostępu do internetu mają
politycy. Eksperci nie mają wątpliwości, że liberalizując odpowiednio rynek
usług telekomunikacyjnych i edukując społeczeństwo, władze publiczne mogą w
znaczny sposób stymulować podaż i popyt na nowe technologie. A to zawsze oznacza
też wzrost gospodarczy.
W Polsce drogo i
mało
Duże pole do popisu mają też m.in. polskie władze. Z
danych ITU wynika jednoznacznie, że w dziedzinie telekomunikacji, a zwłaszcza
szerokopasmowego dostępu do internetu, jesteśmy nie tylko w ogonie Europy, ale
też wszystkich krajów rozwiniętych. Nawet sam poziom tradycyjnej telefonizacji
naszego kraju porównywalny jest – według raportu ITU – np. z
Mauritiusem. Z 55 abonentami telefonicznymi (telefony stacjonarne i komórkowe
razem) na 100 mieszkańców wciąż bardzo daleko nam do średniej europejskiej (90
linii). Biją nas także niemal wszystkie państwa, które w przyszłym roku wejdą
wraz z nami do Unii Europejskiej – w Czechach ten wskaźnik wynosi 105, na
Węgrzech 100, na Litwie – 75, w Słowenii – 124. Brakuje nam także
komputerów – z niewiele ponad ośmioma komputerami na stu mieszkańców
jesteśmy mniej więcej na tym samym poziomie co np. Rosja, czy Trinidad i Tobago.
Średnia europejska to ponad 20 komputerów na 100 mieszkańców. Więcej niż my mają
ich m.in.: Czesi (14), Słowacy (18), Węgrzy (10), Litwini (11), Łotysze (17),
Estończycy (21).
Nic więc dziwnego, że w dziedzinie
szerokopasmowego dostępu do internetu jest u nas jeszcze gorzej. Ze światowego
rankingu sporządzonego przez ITU wynika, że dostęp do szybkiego internetu ma u
nas 0,03 osoby na 100 mieszkańców. Daje to nam aż 63. miejsce na świecie.
Wyprzedzają nas nie tylko niemal wszystkie kraje europejskie, ale także wiele
innych, teoretycznie mniej rozwiniętych od nas i często egzotycznych, państw
takich jak: Guam, Liban, Dominikana, Nikaragua, Brazylia, Grenada, Filipiny czy
Wyspy Salomona. Bez wątpienia jednym z powodów tak niewielkiej popularności
szerokiego pasma w Polsce są dość zaporowe ceny. Eksperci ITU policzyli, jaką
część swej statystycznej pensji mieszkaniec każdego kraju musi zapłacić za
uzyskanie dostępu do łącza o przepustowości 100 kilobitów na sekundę (dwa razy
szybciej niż zwykły modem telefoniczny). Okazuje się, że w Polsce, gdy
korzystamy z usług TP SA, przywilej taki kosztuje aż 3,91 proc. miesięcznej
pensji. W Japonii koszt takiego łącza to mniej niż 0,01 proc. miesięcznego
wynagrodzenia, a w Stanach Zjednoczonych - 0,12
proc.
Estoński skok
cywilizacyjny
Na to, jak wiele zależy od inicjatywy polityków,
najlepszym przykładem jest Estonia. Tamtejszy rząd przyjął w 1996 r. ambitny
program rozwoju o nie mniej ambitnej nazwie "Tygrysi skok". Chodziło o jak
najszybsze nadrobienie opóźnienia w dziedzinie dostępu do technologii związanych
z informacjami i komunikacją. Rząd zaplanował m.in., że w każdej szkole średniej
w kraju będzie co najmniej jeden komputer na 20 uczniów, każda z nich będzie
miała dostęp do internetu, a wszyscy nauczyciele zostaną przeszkoleni w
dziedzinie korzystania z zasobów sieci i przekazywania tej wiedzy
uczniom.
W ciągu siedmiu lat udało się zrealizować znaczną
część tego programu. Dzięki m.in. funduszom uzyskanym z ONZ każda estońska
szkoła średnia ma komputery z dostępem do internetu, a ponad 75 proc. z nich
łączy się z siecią szerokopasmowo. 63 proc. estońskich nauczycieli przeszło już
też odpowiednie komputerowe szkolenia. Dzięki temu programowi Estonia jest dziś
liderem w środkowo-wschodniej Europie w dziedzinie korzystania z nowych
technologii - aż 38 proc. wszystkich Estończyków korzysta z komputerów, 35 proc.
używa także internetu, a 18 proc. ma własny komputer w
domu.
Szybkie, szybsze i najszybsze
Nie
każde szybkie łącze jest tak samo szybkie. Najpopularniejszy wśród Amerykanów
dostęp poprzez sieć telewizji kablowej pozwala na przesył danych ok. 30 razy
szybciej niż za pośrednictwem modemu telefonicznego. W Japonii zaś dzięki
wykorzystaniu światłowodów klienci mogą się łączyć z siecią aż 500 razy szybciej
niż modemem. W efekcie Japończycy mogą już np. bez problemu korzystać z
wirtualnych wypożyczalni filmów – ściągnięcie do komputera dwugodzinnego
filmu o jakości DVD trwa na takim łączu zaledwie 20 min. W Stanach Zjednoczonych
podobna operacja trwałaby sześć godzin, a na typowych europejskich łączach ADSL
(Asymmetric Digital Subscriber Line - cyfrowa technologia wykorzystująca zwykłe
kable telefoniczne) – aż 12 godzin. Na pocieszenie można powiedzieć, że to
i tak o wiele szybciej, niż gdybyśmy korzystali z tradycyjnej linii
telefonicznej i modemu – wtedy taka operacja trwałaby... ponad siedem
dni!