Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego wydaje rocznie prawie 2 miliony złotych na utrzymanie rady rolników. A co członkowie rady robią? - Niewiele - twierdzi Karol Tylenda, były działacz związkowy, a dziś członek zarządu województwa podlaskiego.
Każdy członek prezydium 50-osobowej Rady Ubezpieczenia Społecznego przy
prezesie Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego dostaje co miesiąc 1,6 tys.
zł i służbową komórkę. Nie płaci też za przejazdy do i z Warszawy. A co robi?
Kompetencje rady sprowadzają się głównie do opiniowania i
doradzania.
Utrzymanie rady zdecydowanie za dużo kosztuje –
przyznaje Karol Tylenda, dziś członek zarządu województwa, do niedawna rolniczy
działacz związkowy.
Od 2001 do 2003 r. członkiem prezydium rady był
Mirosław Surowiec, rolnik z Zubrzycy Wielkiej koło Sokółki, od lat działający w
Związku Kółek i Organizacji Rolniczych. 20 sierpnia zostanie prawdopodobnie
wybrany na kolejną kadencję, jako członek rady, a może nawet znów prezydium.
Wszystko zależy od decyzji ministra rolnictwa.
Nie chcę zapeszać, bo nie
mam stuprocentowej pewności – mówi Surowiec.
2 miliony z kieszeni
rolników
Zwykli członkowie rady za jedno posiedzenie dostają 200 złotych
i podobnie jak członkom prezydium KRUS zwraca im koszty przejazdów. Ustawa daje
radzie wyłącznie kompetencje doradcze. Utrzymanie 50 osób obecnie kosztuje
rolników prawie 2 miliony złotych rocznie i z roku na rok
rośnie.
Wszyscy członkowie jeżdżą do Warszawy na gremialne posiedzenia
raz na kwartał, znacznie częściej na posiedzenia poszczególnych komisji.
Mirosław Surowiec podkreśla, że obowiązki rady zwiększyły się ostatnio w związku
z planowanymi zmianami w ustawie o ubezpieczeniu społecznym
rolników.
Mieliśmy naprawdę sporo pracy, dyskutowaliśmy nad poszczególnymi
przepisami, co nie zawsze jest łatwe – uważa Surowiec.
To jest
tylko powielanie
Wicemarszałek Karol Tylenda, który jeszcze dziś pomaga
kolegom z Centrum Zawodowego Młodych Rolników, na osiągnięcia rady patrzy
sceptycznie. Utrzymywanie tak ogromnej rady mija się z celem. Tym bardziej,
że przy Funduszu Składkowym KRUS działa jeszcze rada nadzorcza. Po prostu mamy
tu do czynienia z powielaniem pewnych organów, co, moim zdaniem, jest zupełnie
niepotrzebne – uważa Tylenda.
Z tą opinią nie zgadza się Mirosław
Surowiec. Mówi, że nadzór nad działalnością Funduszu Składkowego to jedno, a
opiniowanie ustaw to drugie. Choć, jak przyznaje, KRUS jest zespołem naczyń
połączonych.
Rady muszą ze sobą współpracować w wielu dziedzinach –
mówi Surowiec. – Nasza rada sprawuje z kolei nadzór nad Funduszem, wszystko
więc się ze sobą jakoś łączy.
Tylko dla
związkowców
Przeciętni rolnicy, choć są ubezpieczeni w KRUS, praktycznie
nie mają szans na dostanie się do rady. Rada składa się przede wszystkim ze
związkowców, jako reprezentantów rolników – mówi Surowiec.
Uśmiecha się,
kiedy pytamy o szanse przeciętnego, nie bawiącego się w politykę i działalność
związkową rolnika. Każdy ubezpieczony i płacący składki może być w radzie, to
zależy tylko od niego – kwituje Surowiec.