Atak żywiołów, który zniszczył elektrownię atomową w Fukushimie, jeszcze przez wiele lat będą miały wpływ na otaczające ją środowisko. Promieniowanie z uszkodzonego reaktora skaziło bowiem nie tylko teren, ale i znajdujące się w pobliżu organizmy żywe.
Zarządzająca zniszczoną elektrownią firma Tokyo Electric Power, w ramach monitorowania środowiska, sprawdza poziom skażenia oraz radioaktywność organizmów żywych. Ostatnie pomiary dokonywano na rybach żyjących w pobliżu elektrowni. Okazało się, że poziom ich radioaktywności jest aż 2,500 razy wyższy od dopuszczalnych norm stosowanych w przypadku żywności.
Firma zmuszona została do natychmiastowego podjęcia działań, mających na celu zapobiegnięcie przedostawaniu się skażonych ryb do oceanu. W tym celu w odległości mniej więcej 20 kilometrów od wybrzeża, zostaną zainstalowane specjalne sieci, które zapobiegną migracji skażonych ryb.
Naukowcy martwią się także tym, że napromieniowane ryby, często stają się posiłkiem większych drapieżników, a to może doprowadzić do poważnych mutacji. Wstępne badania nie wykazały na szczęście żadnych anomalii w tym zakresie. Nie oznacza to jednak, że takowe nie pojawią się w przyszłości.
Przeprowadzone w październiku ubiegłego roku badania, nie wykazały bowiem spadku poziomu radioaktywności, w porównaniu do marca 2011 roku, kiedy to miała miejsce katastrofa. Badacze są przekonani, że materiał promieniotwórczy nadal wycieka do oceanu ze zniszczonych reaktorów, więc zagrożenie dla organizmów morskich może trwać przez całe dekady.