Stołeczni sprzedawcy i hurtownicy nie zauważyli, byśmy kupowali więcej polskich produktów. Czyżby kampania "Kupując polskie towary, dajesz pracę", okazała się całkowitą klapą?
Według organizatorów akcji "Kupując polskie towary, dajesz pracę" już 4 mln Polaków zwraca uwagę na to, co wkłada do koszyka. A mówiąc precyzyjniej, przy wyborze artykułów kieruje się patriotyzmem, tak by pozwolić zarobić polskim firmom i dawać pracę Polakom. Przed kampanią, którą mogliśmy oglądać w telewizji w marcu i kwietniu tego roku, świadomych Polaków było jedynie 1,5 mln.
To, co w statystykach wygląda jednak na sukces, niekonieczne przekłada się, jak wynika z sondy przeprowadzonej przez ŻW, na rzeczywistość. - Nawet nie słyszałam o takiej akcji - mówi Beata Martynowska, właścicielka sklepu Spiżarnia w Galerii Carrefour.
U nas bez zmian Sklep jest szczególny, bo można tam kupić tylko polską, opartą na tradycyjnych recepturach żywność. - I nie zauważyłam, żeby moi klienci kierowali się patriotyzmem. Po prostu przychodzą tutaj, bo tęsknią za smacznym jedzeniem - uważa. Takie same odczucia ma Edyta Niemyjska, właścicielka sklepu spożywczego Nikol. - Nic po tej kampanii się nie zmieniło, ludzie kupują to samo co wcześniej. Podobne zdanie mają hurtownicy. - U nas zaopatrują się i zwykli konsumenci i sprzedawcy. I w ostatnich miesiącach, rzeczywiście był wzrost sprzedaży, ale wynikało to z obaw przed podwyżkami. Nie zauważyłem jednak, by przy zakupach ktoś sprawdzał producenta albo zamawiał tylko to, co polskie - informuje Paweł Bielicki z hurtowni Pami. - U nas także nie zmienił się asortyment, zainteresowanie klientów nie przesunęło się z zagranicznych towarów na krajowe - dodaje Paweł Pawlak, wiceprezes dużej hurtowni Jakomex. Co ciekawe, już od dawna Jakomex promuje hasło "kupując polskie towary w polskich sklepach, zmniejszasz polskie bezrobocie".
Ważna cena i jakość Trudno powiedzieć, czy supermarkety odczuły jakieś zmiany. - To wymagałoby szczegółowych analiz i badań - usłyszeliśmy w sieci Carrefour. - Ale na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jeśli coś się zmieniło, to niewiele - uzupełnia Beata Woszczyńska, rzecznik Leroy Merlin, supermarketu budowlanego. - W ostatnim czasie przeżywaliśmy straszne zamieszanie związane z podwyżką podatku VAT. Odnoszę więc wrażenie, że nasi klienci podlegali innym sugestiom niż kampania o wyborze polskich marek - wyjaśnia Woszczyńska. Dodaje, że tradycyjnie już o wyborze artykułów budowlanych decyduje przede wszystkich ich estetyka (wystrój wnętrz), cena i jakość (materiały typowo budowlane) czy marka (narzędzia). O kryterium "kraj pochodzenia producenta" na razie nie ma mowy.
Poczekamy, zobaczymy Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że na kilkadziesiąt odpytanych przez nas warszawskich firm kilka przyznało, że akcja promująca polskie towary odniosła jakiś skutek. - Spotkałam się z sytuacją, że klienci patrzą na opakowania i odstawiają towar na półkę, ponieważ nie został wyprodukowany w Polsce - mówi Jolanta Borys, naczelna dyrektor sieci sklepów MiniEuropa. Dodaje jednak, że o zmianie w asortymencie na razie trudno mówić. - I tak 90 proc. artykułów jest u nas pochodzenia polskiego.
Czyżby więc sukces akcji "Kupując polskie towary, dajesz pracę" okazał się sukcesem tylko na papierze? - Nie stawiałbym tak pochopnych wniosków - odpiera zarzuty pomysłodawca kampanii Jacek Sadowski. - Moim zdaniem, odnieśliśmy sukces, bo coraz więcej ludzi zaczyna myśleć, jak popierać polską gospodarkę. Ale na widoczne skutki, zmianę asortymentu w sklepach i hurtowniach, większe zatrudnienie w firmach trzeba jeszcze chwilę poczekać. Na razie wykonaliśmy pierwszy krok, teraz trzeba iść za ciosem - Sadowski zapowiada kontynuowanie różnych form promocji polskich towarów. Dodajmy na koniec, że wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że tego typu akcje na pewno są potrzebne.
.png)
Zaloguj przez Facebook
