Cena czyni cuda, dlatego prognozy zasiewów przyszłorocznych upraw zbóż zarówno na starym kontynencie jak i za oceanem wyglądają imponująco. Z najnowszych danych Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa wynika, że rolnicy-zachęceni podwyżkami cen ziarna- zwiększą zasiewy przynajmniej o 3 procent. Czy to jednak wystarczy, by zabezpieczyć rosnący popyt?
Na to pytanie starali się odpowiedzieć w najnowszym raporcie eksperci FAO. Jedno jest pewne - w tym roku globalne dostawy zbóż spadły o 5 procent do niespełna 650 milionów ton ze względu na duże straty w rosyjskich uprawach. Problemy z podażą sprawiły, że notowania ziarna na światowych rynkach rozszalały się, osiągając poziomy zbliżone do tych z kryzysu w 2008 roku. I to właśnie dobra koniunktura na giełdach jest motorem działań rolników. Ci, z Europy i Ameryki deklarują zwiększenie produkcji. Czy to jednak wystarczy? Analitycy FAO mają nadzieję, że na zaspokojenie rosnącej podaży tak, ale wciąż istnieją obawy, czy uda się utrzymać na stabilnym poziomie zapasy zbóż. Międzynarodowa Rada Zbożowa prognozuje, że zasiewy pszenicy w przyszłym sezonie zwiększą się o 3 procent. A żeby zapasy nie stopniały do krytycznie niskiego poziomu dostawy tego ziarna powinny być przynajmniej o 4 procent wyższe.
---------------------
Zaczyna się kolejna batalia o kwoty połowowe tuńczyków błękitnopłetwych. Na przeciwległych biegunach rybacy i ekolodzy. Ci pierwsi chcą chleba - czyli możliwości połowów, ci drudzy ochrony ginącego gatunku. W międzynarodowym szczycie, który ustali limity na przyszły rok biorą udział przedstawiciele miedzy innymi Francji i Hiszpanii - krajów, gdzie połowy błekitnopłetwych są największe. Kraje te optują za ustaleniem kwot na poziomie 13 i pół tysiąca ton. To wprawdzie prawie 6,5 tysiąca ton mniej, niż w 2009 roku, ale organizacje środowiskowe ostrzegają, że to i tak dużo za dużo. Na decyzję czekają rybacy z Marsylii. W tym porcie na połowy tuńczyków wypływa kilkanaście kutrów. Ich właściciele są wściekli na ofertę jaką złożył francuski rząd. Według nich z podziału limitów przypadnie im jakieś 6 tysięcy ton rocznie.
Mourad Kakoul - „Możemy się pakować. Jeśli ma być to 6 tysięcy ton, to nie opłaca się w ogóle łowić”.
Jean Lubrano - „Trzeba jeszcze pamiętać, że mamy kalendarz który pozwala nam na łowienie tylko przez miesiąc. A resztę roku nasze łodzie stoją w porcie, a rybacy idą na bezrobocie. To absurd”.
W marcu na szczycie w Katarze próbowano wprowadzić całkowity zakaz handlu mięsem tuńczyków błekitnopłetwych. Ku rozczarowaniu ekologów negocjacje skończyły się fiaskiem.
-------------------
Nowozelandzcy producenci kiwi załamują ręce. W regionie skąd pochodzi 80 procent krajowych dostaw w sadach szerzy się bakteryjna choroba drzewek. Atakuje pnącza, a nie same owoce, ale mogą ja przenosić pszczoły, wiatr, deszcz i ludzie, choć dla nich jest niegroźna. Sprawa jest na tyle poważna, że rząd powołał specjalny zespół, który zajmie się usuwaniem skutków epidemii. Zarażone rośliny musza być zniszczone, pozostałe poddane kwarantannie. Nowozelandzka branża wyceniana na prawie 800 milionów dolarów jest w dołku. Australia i Stany Zjednoczone wprowadziły już zakaz importu sadzonek kiwi, by nie przenieść zarazy o tamtejszych sadów. Jeśli nie uda się opanować epidemii, straty ogrodników będą ogromne.
9558804
1