Kartką z napisem "Jesteś (już) w domu" i narysowanym sercem, zatkniętą za kraty dziedzińca domu rodzinnego Jana Pawła II, żegnają papieża mieszkańcy Wadowic - miasta, w którym urodził się i wychował.
W rodzinnym domu papieża mieści się obecnie poświęcone mu muzeum, prowadzone przez siostry nazaretanki. Jeszcze w nocy ułożyły one na dziedzińcu, tuż za kratą, duży krzyż ze zniczy, świec i kwiatów, przyniesionych przez ludzi.
Na wadowickich urzędach i instytucjach wiszą flagi polskie i papieskie przepasane kirem. Przy wadowickiej bazylice, gdzie Karol Wojtyła przyjął sakramenty chrztu, pierwszej komunii i bierzmowania, płoną znicze. Podczas porannych mszy św. w kościele gromadzą się tłumnie wierni.
"Cały czas będziemy się za niego modlić, podczas mszy i wieczornych czuwań. Tak jak rodzina czuwa nad zmarłym, tak my jesteśmy rodziną Ojca Świętego" - powiedział proboszcz bazyliki ks. Jakub Gil.
Podczas pierwszej porannej mszy poprosił wadowiczan, by stawiali w oknach portrety papieża, przepasane czarną wstęgą i postawili w nich świece, a o godz. 21.00 "stanęli wszyscy przy Ojcu Świętym i modlili się".
Pontyfikat Jana Pawła II to była odpowiedź Ducha Świętego na współczesne czasy. Papież bronił w nich człowieka i Boga - powiedział ks. Jakub Gil, proboszcz bazyliki pw. Ofiarowania Najświętszej Marii Panny w Wadowicach, gdzie Karol Wojtyła był chrzczony, bierzmowany i przyjął pierwszą komunię.
"Papież był dokładnym głosem tego, co dzisiejszym czasom potrzeba: bronić człowieka przed człowiekiem, bronić człowieka przed nim samym, i to człowieka od początku aż do starości, i to tego, który sam się bronić nie może, bo jest niesprawny, i to tego, który jest zagrożony przez różne wojny i kataklizmy. Druga sprawa to bronić Boga w tym współczesnym świecie, który coraz bardziej chce żyć, jakby Boga nie było. Te dwie sprawy były wiodącą cechą pontyfikatu Jana Pawła II" - powiedział proboszcz Gil.
Jego zdaniem, polski Kościół i wierni zostali osieroceni po odejściu papieża: "Karta papieża Polaka zamknęła się i na pewno nie będziemy mieli drugiego tak wielkiego zbliżenia do Watykanu, do pierwotnego Kościoła".
Przypomniał, z jaką radością Polacy jeździli na pielgrzymki do Watykanu.
"Te pielgrzymki były wewnętrzną koniecznością. Ludzie nie mieli pieniędzy, zapożyczali się, ale uważali, że koniecznie trzeba jechać, bo tam jest przecież nasz papież. Dzięki temu wzbogacali bardzo swoje wiadomości na temat początków chrześcijaństwa i tego, czym jest Kościół. To był okres wyjątkowy - pomocy w przeżyciu dla nas, Polaków, wielkości Kościoła" - mówił ks. Gil.
Podkreślił, że dzięki podróżom Jana Pawła II Polacy zapoznawali się też z różnymi krajami, kulturami, religiami.
"Będziemy na pewno ubożsi, bo już nas nie będzie tak wciągało poprzez Ojca Świętego w te sprawy, które były też naszymi, bo utożsamialiśmy się z Ojcem Świętym. Teraz oczywiście przyjdzie nowy papież, nowy namiestnik Chrystusa, będziemy go czcili i będziemy się za niego modlić" - zapewnił.
Jego zdaniem, dla wielu Polaków papież był po prostu dobrym ojcem.
"Utożsamialiśmy się nie tyle z papieżem, co z Ojcem Świętym, częściej nawet z Ojcem niż świętym, bośmy czasem nawet nie słuchali, co mówi, ale to był nasz, właśnie nasz Ojciec" - zaznaczył ks. Gil.