Po hydrauliku przyszła pora na polskiego postrzygacza owiec. W tym fachu nasi rodacy okazują się najlepsi w Europie.
Gdy na początku lat 90. hodowla owiec w Polsce przestała się opłacać, wielu owczarzy załamało ręce. Nie wszyscy się poddali. Henryk Gołąb, którego rodzinę władze PRL wysiedliły z gór na Pomorze, postanowił wyruszyć w świat i tam szukać szczęścia. W 1991 r. przez Niemcy dotarł w końcu do Hiszpanii, bo - jak sam dziś żartuje - tam jest cieplej niż w Polsce. - Oczywiście to nie był powód mojego wyjazdu. Okazało się, że w Hiszpanii hodowla owiec wciąż się opłaca, ale brakuje ludzi potrafiących profesjonalnie strzyc owce - opowiada Henryk Gołąb.
Założona jeszcze w Niemczech firma Henryk Golab SL zaczęła działać na Półwyspie Iberyjskim. Najpierw powstała szkoła strzyżenia owiec, później firma zajęła się tamtejszym rynkiem obróbki wełny. - Zacząłem zatrudniać postrzygaczy z Polski, którzy na miejscu nie mieli zbyt wiele do roboty, a tu okazali się na wagę złota - mówi Henryk Gołąb. Jeden polski fachowiec potrafi ostrzyc w sezonie nawet 15 tys. owiec. Najlepszym wystarczy na to trzy miesiące wakacji. Polacy są w swym fachu nie tylko najszybsi, ale i najlepsi na Starym Kontynencie. Praca jest ciężka, ale bardzo dobrze wynagradzana. Za ostrzyżenie jednej owcy dostaje się od 1,1 do 1,7 euro brutto. Gdy pomnoży się to przez 15 tys., wychodzi nawet 25 tys. euro - prawdziwi profesjonaliści potrafią zatem zarobić niemal 100 tys. zł!
Firma Henryka Gołębia jest dziś jedyną, która kompleksowo strzyże owce, skupuje i przerabia wełnę w Hiszpanii i Portugalii. Postrzygacze, aby ostrzyc jak najwięcej owiec, przenoszą się z farmy na farmę. Strzygą australijską metodą "boen", w czasie której owcy nie trzeba wiązać, a ostrzyżenie jednej trwa około dwóch minut. Narzędzia ich pracy to nie tylko nowoczesne nożyce, ale także w GPRS-y i laptopy. - W ten sposób codziennie przesyłają raporty z postępów strzyżenia - tłumaczy Henryk Gołąb, który zatrudnia już ponad 400 pracowników. Większość to Polacy. Wszyscy pracują legalnie i są ubezpieczeni. Profesjonalizm Polaków sprawił, że o usługi firmy ubiega się coraz więcej owczarzy. Pan Henryk musiał więc zatrudnić nowych pracowników: najlepszych postrzygaczy z Ukrainy, Czech i Węgier. Ale - jak mówi - to Polacy wciąż są najlepsi.