Komisja Europejska przeznaczyła 200 mln euro na pomoc dla rolników, którzy ponieśli straty w wyniku spadku konsumpcji warzyw po wybuchu fali zatruć pokarmowych w Niemczech wywołanych przez bakterię EHEC. I ta kwota będzie prawdopodobnie musiała zostać powiększona, jeśli producenci mają otrzymać pomoc w zakładanej przez Brukselę wysokości.
Chociaż unijni ministrowie rolnictwa domagali się wyasygnowania na pomoc dla rolników około 400 mln euro, to Bruksela przystała tylko na połowę tej kwoty. To oznacza, iż KE wypłaci rekompensaty do wysokości co najmniej 50 proc. przeciętnej ceny warzyw z lat 2007-2010 (zapewne będą to kwoty zbliżone do tego wskaźnika), choć ministrowie chcieli, żeby poziom wsparcia sięgnął 90 proc. cen ze wskazanego okresu. Trzeba jednak zauważyć, że początkowo Bruksela chciała wydać na pomoc dla producentów warzyw jeszcze mniej - rekompensaty miały wynosić równowartość około 30 proc. cen warzyw z lat 2007-2010 i dopiero żądania zdecydowanie większej pomocy formułowane przez rolników i rządy spowodowały, że UE nieco szczodrzej sypnęła groszem.
Ale 200 mln euro okaże się najpewniej zbyt niską kwotą. Wnioski o pomoc mają być składane przez rolników do końca czerwca i wtedy okaże się, jak duże są straty. Już teraz mówi się, że mogą one sięgnąć nawet 1 mld euro, a wtedy i pomoc unijna powinna być wyższa.
Już można być pewnym, że dla części gospodarstw unijna pomoc może okazać się niewystarczająca, choć przynajmniej częściowo zniweluje obecne straty. Te zaś choćby w Polsce są bardzo duże. Szacuje się, że głównie z powodu mniejszego popytu na warzywa - przede wszystkim na ogórki i pomidory - który spowodował obecny gwałtowny spadek cen, jak również z powodu embarga na dostawy warzyw do Rosji nasi rolnicy tracą codziennie około 10 mln złotych. Co prawda teraz sytuacja zaczyna się nieco uspokajać i konsumenci wracają do warzyw, to jednak trudno oczekiwać, aby znowu teraz ceny na giełdach towarowych i targowiskach wróciły do poziomu sprzed kryzysu. Rośnie bowiem sezonowa podaż ogórków, pomidorów, sałaty, rzodkiewki na rynku, a to sprzyja utrzymywaniu się dość niskich cen. Nieodblokowany jest też w dalszym ciągu eksport na Wschód, spada ponadto sprzedaż do innych krajów unijnych, co powoduje, że tę część produkcji też trzeba upchnąć na rodzimym rynku, i koło się zamyka.
W efekcie, jak wynika z danych Krajowej Rady Izb Rolniczych, "ceny uzyskiwane przez producentów warzyw spadły do poziomu o wiele niższego od kosztów produkcji". Przykładem mogą być pomidory spod osłon, które rolnicy muszą sprzedawać hurtowo poniżej 1 zł za kilogram, podczas gdy cena gwarantująca tylko zwrot kosztów produkcji to 2,5 złotego. Tańsza nieco jest uprawa ogórków, ale te znowu kosztują w wielu regionach kraju po 15-20 gr za kilogram w hurcie. Samorząd rolniczy wskazuje ponadto na fakt, że w gospodarstwach ogrodniczych posiadających szklarnie i tunele foliowe pracuje w naszym kraju 55 tys. osób, a drugie tyle w firmach kooperujących z producentami warzyw (dostawcy sadzonek, środków ochrony roślin, hurtownie warzywne itd.).
Ale pomoc finansowa uruchamiana przez KE nie rozwiązuje obecnych problemów w całości. - Najważniejsze jest przywrócenie zaufania konsumentów do spożywania świeżych warzyw - mówi minister rolnictwa Marek Sawicki, i trudno się z nim nie zgodzić. Dlatego konieczne jest np. przeprowadzenie w całej UE kampanii informacyjnej "w celu odbudowy zaufania konsumentów do bezpieczeństwa produktów unijnych, zwłaszcza produktów roślinnych". - Warzywa i owoce są istotnym elementem diety, a ich brak może spowodować zaburzenia prawidłowego funkcjonowania organizmu - przypomina minister Sawicki, ale chyba same takie apele nie będą wystarczające, To prawda, że z biegiem czasu większość ludzi znowu zacznie jeść warzywa w takich ilościach jak przed "niemieckim kryzysem", tak jak powrócono do spożywania wołowiny po wybuchu epidemii "choroby wściekłych krów", ale zajmie to jakiś czas.
Ponadto, tak jak w przypadku innych wcześniejszych epidemii, wielu ekspertów uważa, iż konieczne jest usprawnienie systemu wcześniejszego ostrzegania o zagrożeniach dla zdrowia i życia ludzi. Niemcy za długo z tym zwlekali i tym samym strach wywołany doniesieniami o zakażeniach był jeszcze większy.
9373533
1