Polscy poducenci chcą, by miód pitny i tzw. polskie wino stały się naszymi specjałami w Unii Europejskiej.
Projekt ustawy regulującej zasady wytwarzania win i organizacji rynku winiarskiego Sejm odesłał do prac w komisji. Wprowadza on system zezwoleń na wyrób wina gronowego oraz uprawy winorośli przeznaczonej do produkcji wina. Przepisy te zostały zliberalizowane w porównaniu z projektem rządowym, ponieważ nie będą wymagane zezwolenia na produkcję wina z winogron uprawianych we własnym gospodarstwie.
Polski nie obejmą unijne zasady produkcji winorośli, ponieważ nie spełnia warunku zakładającego średnią roczną produkcję wina na poziomie 25 tys. hektolitrów. W naszym kraju winorośl uprawiana jest na 150 hektarach, głównie na Podkarpaciu.
Projekt definiuje też, jakie produkty można nazywać wyrobami winiarskimi. Wymienione zostały tu m.in.miody pitne i tzw. polskie wino. Przepisy precyzują skład i technologię produkcji poszczególnych napojów winiarskich, jak również zasady rozlewu win i obrotu tymi wyrobami.
- Wszelkie zmiany w ustawie są z nami konsultowane - powiedział Życiu Warszawy Edmund Kośnik, przewodniczący Krajowej Rady Winiarstwa i Miodosytnictwa. Dodał, że jako nasze narodowe produkty na rynku unijnym chcemy chronić tzw. polskie wino oraz miód pitny.
- Nie tylko dlatego, że mają swojsko brzmiące nazwy. Kryją się za tym tysiące hektarów sadów i miejsca pracy - powiedział Edmund Kośnik. Zwrócił też uwagę, że w momencie wejścia Polski w struktury unijne znikną cła na wyroby winiarskie. Obecnie opłaty celne na wina importowane kształtują się, w zależności od zawartości alkoholu, od 25 do 30 proc. Oznacza to, że od 1 maja przyszłego roku markowe wina francuskie, hiszpańskie i niemieckie stanieją u nas o jedną trzecią.
Klienci zyskają też dzięki większej konkurencji, bo rynek winiarski w Europie jest bardzo rozdrobniony, jest wielu producentów i dystrybutorów. Na wspólnym rynku zwiększy się konkurencja, do Polski wkroczą dystrybutorzy z Austrii czy Niemiec. To dodatkowo ograniczy ceny. Jedank importerzy win nie są tego pewni. - Jeśli administracja będzie na nas narzucać coraz to nowe opłaty, koncesje na handel detaliczny czy hurtowy, to firmy mogą to zrekompensować i nie obniżać cen - powiedział nam jeden z hurtowników.
Obecnie sektor winiarski w Polsce tworzy ok. 200 zakładów. Produkują one własne marki win bądź rozlewają trunek z importu. Firmy te należą do różnych branż przemysłu spożywczego i różnych organizacji gospodarczych (przemysłu owocowo-warzywnego, spółdzielczości ogrodniczo-pszczelarskiej, winiarstwa, różnej wielkości firm prywatnych, spółek i gospodarstw rolnych). Większość firm branży to zakłady małe, o zasięgu lokalnym lub regionalnym. Wśród nich zdecydowana większość zajmuje się wyrobem win owocowych i produktów winopochodnych. Charakteryzują się one niską ceną i jakością. Liczbę firm importujących wina szacuje się na kilkaset. Ale liczących się jest około dziesięciu.