Eksport żywca na Węgry, Litwę, Łotwę czy do Estonii rośnie jak szalony. Polscy przetwórcy podejrzewają, że potem mięso jedzie do Rosji.
Wśród przedstawicieli branży mięsnej narasta zniecierpliwienie i frustracja spowodowane przedłużającym się zakazem eksportu mięsa do Rosji i na Ukrainę. Są one tym większe, że od początku roku daje się zauważyć skokowy wzrost eksportu żywca wieprzowego do krajów byłego bloku wschodniego — wzrost, na którym tracą nasze zakłady mięsne.
Wszystko wskazuje na to, że polskie mięso trafia na rosyjskie stoły przez inne kraje. Problem w tym, że na rozbiorze zarabiają inni.
Okrężna droga
— W ostatnich tygodniach znacząco podrożała wieprzowina. Jednym z powodów jest duży eksport żywca wieprzowego m.in. na Węgry, gdzie zwierzęta są ubijane, a mięso wysyłane do Rosji i na Ukrainę — mówi chcący zachować anonimowość członek zarządu jednej z czołowych polskich firm mięsnych.
Nieco inne wytłumaczenie dla wzrostu cen ma Witold Choiński, prezes związku Polskie Mięso.
— Po pierwsze — rolnicy zmniejszyli dostawy żywca z powodu intensyfikacji prac polowych. Po drugie — wzrosło zapotrzebowanie na wieprzowinę w Polsce, a także w Niemczech, m.in. z powodu mundialu — tłumaczy Witold Choiński.
Przyznaje, że eksport polskiego żywca i mięsa na Węgry, Litwę, Białoruś, do Rumunii czy Estonii na rzeczywiście od pewnego czasu rośnie, ale nie jest w stanie powiedzieć, co dzieje się z nim później i czy jego część trafia na rynki Rosji i Ukrainy.
Oficjalne statystyki dotyczące handlu zagranicznego towarami rolno-spożywczymi (patrz wykres) wskazują, że problem jest. Z danych Zespołu Monitoringu Zagranicznych Rynków Rolnych FAMMU/FAPA wynika, że eksport żywca wieprzowego do krajów takich jak Węgry, Litwa czy Łotwa w ostatnim czasie gwałtownie wzrósł. Tylko na Węgry w pierwszym kwartale tego roku wyeksportowaliśmy ponad 60 tys. świń, podczas gdy w takim samym okresie poprzedniego roku sprzedaliśmy zaledwie 267 sztuk. To nie może być przypadek, bo to więcej niż importują z Polski Rosja i Ukraina razem wzięte.
Furtka do Rosji
Przedstawiciele firm mięsnych podkreślają jednak, że nawet jeśli przedsiębiorcy z innych krajów kupują polskie świnie z przeznaczeniem na sprzedaż mięsa do Rosji i na Ukrainę, to nie jest to nielegalne. Nielegalny byłby reeksport polskiego mięsa. Polska ma bowiem zakaz sprzedaży mięsa do Rosji i na Ukrainę, a nie żywca. Na takich operacjach tracą jednak polskie zakłady mięsne, bo ubój i rozbiór świń przejmują od nich zakłady z innych krajów.
To jednak nie wszystko.
— Mamy informacje z Rosji, że na tamtejszym rynku pojawia się coraz więcej mięsnej kontrabandy z Polski, która trafia tam przez kraje trzecie albo z Polski, na sfałszowanych dokumentach firm zachodnich — mówi chcący zachować anonimowość przedstawiciel firmy specjalizującej się w międzynarodowym handlu mięsem.
— Nie mamy na razie sygnałów o nielegalnym reeksporcie polskiego mięsa z krajów trzecich. Jeśli byłaby to prawda, Rosjanie mogliby zablokować eksport mięsa również z tych krajów — mówi Krzysztof Jażdżewski, główny lekarz weterynarii.
Potwierdza jednak, że zdarzają się jednostkowe przypadki fałszowania dokumentów weterynaryjnych w Polsce.
— Zawsze dokładnie sprawdzamy sygnały o takich przypadkach i jeśli się potwierdzają, natychmiast zgłaszamy sprawę do prokuratury. Obecnie również sprawdzamy jeden taki przypadek związany z handlem z Ukrainą — mówi Krzysztof Jażdżewski.
Okiem eksperta
Cena jest atrakcyjna
Zablokowanie rynku rosyjskiego i ukraińskiego dla polskiego mięsa było w ostatnich miesiącach skwapliwie wykorzystywane przez podmioty skupujące żywiec wieprzowy do zbijania jego cen. Między innymi dlatego na przełomie roku ceny polskiego żywca wieprzowego były bardzo niskie w porównaniu z cenami w krajach zachodnich. To wpłynęło na szybki rozwój eksportu naszych tuczników m.in. na Węgry, Litwę czy Słowację. I choć możemy je sprzedawać także do Rosji, to eksport w tym kierunku był i jest stosunkowo niewielki, m.in. z powodu trudnych procedur i formalności.
Tadeusz Blicharski, dyrektor biura PZHiPTCh Polsus
Okiem przedsiębiorcy
Tracą nasze zakłady
Takie kraje, jak Węgry czy Litwa cierpią na niedobór własnego żywca wieprzowego, dlatego kupują go w innych krajach, w tym w Polsce. Nie jest jednak wykluczone, że część świń z importu ubijają, a mięso lub przetwory wysyłają dalej, na inne rynki.
Jeśli tak się dzieje, to oczywiście tracą na tym nasze zakłady mięsne, które w mniejszym stopniu, niż mogą, wykorzystują swoje zdolności przerobowe. Większy przerób pozwoliłby obniżyć koszty i wypracować większe zyski.
Henryk Cieśliński,
prezes Zakładów Mięsnych Polmeat