A jednak. W Polsce nie będzie pasz genetycznie modyfikowanych. Radykalna zmiana przyjętej miesiąc temu przez Sejm, ustawy o paszach zaskoczyła producentów pasz.
Przyjęta pod koniec czerwca przez sejm ustawa o paszach, wbrew stanowisku rządu – zezwalała na stosowanie organizmów genetycznie modyfikowanych w żywieniu zwierząt. Dzięki temu prawo polskie było zbieżne z wymogami unijnymi.
W zgłoszonej przez Senat poprawce ustawy, GMO mówiono - NIE. Nieoczekiwanie dla producentów pasz Sejm w nowej formie, tę ustawę przyjął. Bogdan Judziński. Izba Zbożowo-Paszowa: Tylko dlatego robi się taką poprawkę, żeby dobrze wypaść przed wyborami. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, licząc na to, że Unia Europejska zaprotestuje – bo to jest wbrew prawu unijnemu.
Ostateczny kształt ustawy nie dziwi rządu, który zawsze deklarował sprzeciw wobec GMO. Jego zdaniem, dalsze zezwolenia na obrót materiałem genetyczne modyfikowanym, spowodowałyby zalew naszego rynku soją transgeniczną sprowadzaną ze Stanów Zjednoczonych, Brazylii i Chin.
Natomiast nowa ustawa, ratuje polskich rolników dając im możliwość rozwijania plantacji roślin wysokobiałkowych, takich jak łubin czy bobik. Czasu na to będzie jednak niewiele. Producenci pasz mają tylko 2 lata na dostosowanie się do nowych przepisów i zastąpienie soi genetycznie modyfikowanej innymi źródłami białka.
Jan Krzysztof Ardanowski Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi: Dwa lata są okresem pracy. Może warto przyłożyć się do roboty, żeby mieć polskie źródła białka.
Na razie jednak, prawie całość soi używanej do produkcji to sprowadzana z zagranicy i znacznie tańsze rośliny transgeniczne. Ekolodzy uważają, że taką sytuacje można szybko zmienić.
Maciej Muskat, Greenpeace Polska: Jeśli coraz częściej zacznie się kupować bobik czy rzepak, pochodzący z upraw naturalnych, to ta relacja cenowa zacznie się zmieniać.
Jednego można być pewnym. Zarówno rząd jak i przemysł paszowy czeka ciężka próba. Ci pierwsi, będą musieli tłumaczyć się Brukseli ze swoich pomysłów, a drudzy - utrzymać na rynku.