Portal wyborcza.biz podał, że krajowe zakłady mięsne przyznają, że korzystają z zagranicznego mięsa. Polscy dostawcy są w stanie zaspokoić tylko połowę zapotrzebowania na mięso wysokiej jakości.
Kupując wędlinę na wagę, konsument rzadko zastanawia się, skąd pochodzi mięso i jaki jest jego skład. Widząc polskie marki na etykietach, kupujący często zakłada, że mięso jest polskie. Nic bardziej mylnego. Takie firmy jak ZM Olewnik czy ZM Henryk Kania korzystają z importowanego surowca. I nie są wyjątkiem - robi tak większość producentów. Zarówno polskie koncerny, jak i te w zagranicznych rękach - jak np. Sokołów.
A wszystko przez brak wystarczającej ilości mięsa wysokiej jakości. - Warto zaznaczyć, że zarówno cena, jak i jakość surowca polskiego i europejskiego są do siebie zbliżone - mówi Grzegorz Minczanowski, prezes ZM Henryk Kania. I dodaje: - Wszystkie najważniejsze firmy przetwórcze w Unii Europejskiej, jak również największe zakłady w Polsce, zamawiają surowiec do produkcji u wyspecjalizowanych i zaufanych producentów, gwarantujących najwyższą jakość mięsa. Takich jest kilka w Unii Europejskiej: Dania, Hiszpania, Niemcy, Francja. Dwa kluczowe funkcjonują też w Polsce: PKM Duda i Pini Polonia.
Największe w Polsce zakłady przetwórstwa mięsnego korzystają z usług wszystkich kluczowych europejskich dostawców mięsa. - Zapotrzebowanie na wysokiej jakości surowiec polscy dostawcy są w stanie zaspokoić w około 50 proc. Dlatego w takich proporcjach kształtuje się użycie mięsa polskiego i pochodzącego z Europy Zachodniej w zakładach przetwórstwa mięsnego w Polsce, także u nas - dodaje Minczanowski.