Jeśli o dwudziestej ucieknie nam ostatni PKS, to kompletnie nie mamy czym dojechać do domu - narzekają mieszkańcy wsi Rybniki. - Wówczas zostaje nam albo nocować w Białymstoku, albo piechotą wracać poboczem ruchliwej szosy.
Rybniki to niewielka wieś w samym środku Puszczy Knyszyńskiej przy trasie do Augustowa. Od Białegostoku oddalone są o ok. 12 km. Nie ma tam nawet stałego sklepu, tylko objazdowy.
- Uczymy się i pracujemy w Białymstoku lub Wasilkowie. A dojechać tam nie jest łatwo - narzeka Monika, studentka. - Bo połączenia ze światem to my tu prawie w ogóle nie mamy. PKS zatrzymuje się na naszym przystanku z reguły raz na godzinę.
- Spóźnisz się minutę i następny możesz mieć nawet za dwie godziny - wtrąca się do rozmowy mama Moniki - Katarzyna.
W samej wsi mieszka ok. 40 rodzin. Na koloniach i oddalonym o kilometr osiedlu Leśników - kolejne 20. Problem dotyczy głównie połowy mieszkańców Rybnik, którzy nie mają samochodu, oraz uczniów i studentów.
- Jak moja córka kończy zajęcia przed dwudziestą, to nie ma jak wrócić do domu. Zostaje u koleżanki na noc, bo nie stać nas na taksówkę - dodaje pani Katarzyna.
- Ale także i starsi potrzebują dojechać do lekarza czy odwiedzić wnuki w Białymstoku - mówi inna mieszkanka Rybnik, pani Helena.
Wprawdzie przez Rybniki przejeżdża dużo więcej autobusów PKS, jednak część z nich się tu nie zatrzymuje. Mowa o suwalskim PKS, które mimo że ma umowę z PKS-em białostockim na podwożenie mieszkańców do Rybnik, niechętnie to robi.
- Kierowcy nie chcą nas zabierać z dworca w Białymstoku, nawet jak pokazujemy im bilety miesięczne - narzeka pani Monika.
Mieszkańcy wiele razy prosili o pomoc swoje władze w Wasilkowie. Jednak burmistrz Antoni Pełkowski bagatelizuje problem.
- To dotyczy tylko garstki osób. Tylko dla nich nie opłaca się zwiększać liczby połączeń - powiedział w rozmowie z nami.
Józef Bałakier z wydziału planowania połączeń w białostockim PKS-ie twierdzi, że o zwiększeniu liczby kursów do Rybnik nie miał sygnałów, ale mieszkańcy nie mają co o tym marzyć.
- Wieźć dwie-trzy osoby w jedną stronę, a z powrotem wracać na pusto, to nam się po prostu nie opłaca - powiedział.
Obiecał nam jednak, że porozmawia o podwożeniu pasażerów do Rybnik ze swoim kolegą w suwalskim PKS-ie.
- Jednak byłoby o wiele prościej, gdyby mieszkańcy napisali skargę zawierającą konkrety. Chodzi mi głównie o daty i godziny, w których np. nie są zabierani z dworca. Wówczas moja interwencja będzie skuteczniejsza - stwierdził.
Sąsiednie gminy, jak np. Czarna Białostocka, problemu z komunikacją nie mają. Poza PKS-em mieszkańców wozi tam także prywatny przewoźnik - Voyager. Czy byłby zainteresowany połączeniem z Rybnikami? - nie mogliśmy się dowiedzieć, bo właściciel firmy jest na urlopie. Ale Arkadiusz Bańkowski, szef innej znanej na Podlasiu firmy przewoźniczej Pogoda Express, nie wyklucza, że zorganizuje mieszkańcom Rybnik połączenie.
- Oczywiście muszę to przemyśleć i przeanalizować. To potrwa kilka tygodni. Samo uzyskanie wszelkich pozwoleń, np. na korzystanie z przystanków miejskich i gminnych, nie jest łatwe. Najczęściej trwa to do trzech miesięcy. Ale zastanowię się nad szczegółami i dopiero wówczas dam odpowiedź - obiecał.
* Nazwisko kobiety zostało zmienione.