Jeżeli w tym roku zobaczysz na swoim podwórku żmiję, nie wpadaj w panikę i jej nie zabijaj. Zwierzę to jest pod ochroną i może pojawić się w naszym gospodarstwie w poszukiwaniu pożywienia. Tak dzieje się właśnie na Podkarpaciu.
Artur Święch z nadleśnictwa Tuszyma, który pasjonuje się żmijami, obserwuje to zjawisko od trzech lat. Przypadki odnajdywania żmij w domostwach zdarzały się m.in. we wsiach Rydzów, Ruda, Łączki Brzeskie w powiecie mieleckim. Wytłumaczenie tego jest proste. To nie żmija podchodzi do człowieka, ale on się do niej zbliża. - Przesunęła się granica bytu tego zwierzęcia. Kiedyś był las i pole, które było naturalną przeszkodą dla żmij. Teraz często mamy las i dom. Dlatego gady zaczęły pojawiać się w gospodarstwach. Przede wszystkim w poszukiwaniu gryzoni, którymi się żywią - tłumaczy zmianę ich zwyczajów Artur Święch. Jego zdaniem żmij nie będzie w tym roku więcej niż w latach ubiegłych. Nie należy też się ich bać. - Nie są agresywne. Jeżeli atakują dużego przeciwnika, to tylko we własnej obronie. Zużywają wtedy najwięcej jadu, ale tylko po to, żeby przeciwnika unieruchomić, a nie zabić - wyjaśnia.
Jad żmij nie jest śmiertelny, ale może być groźny dla człowieka, podobnie jak użądlenie szerszenia (czytaj w ramce). Dlatego ważne jest pobranie surowicy w każdorazowym przypadku. Zapasy szczepionki w podkarpackich placówkach zdrowia są jednak skromne. W Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie nie przechowuje się leku. Dlaczego? Stanisław Rybak, dyrektor pogotowia, tłumaczy, że ukąszeń zdarza się bardzo mało. W ubiegłym roku w Rzeszowie odnotowano tylko jedno. A w razie potrzeby pogotowie bez problemu sprowadzi specyfik z hurtowni farmaceutycznej.
Podobnie jest w powiecie mieleckim. - Ukąszenia żmij zdarzają się bardzo rzadko. Mimo to przechowujemy w lodówce dwie ampułki surowicy - wyjaśnia Małgorzata Biesiadecka-Kotarba, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego w Mielcu.
Artur Święch przestrzega przed zabijaniem żmij, gdy się na nie natkniemy. Są pod ochroną i za ich unicestwienie grozi kara grzywny nawet do pięciu tysięcy złotych. Nie należy jednak zwierzęcia dotykać. Najlepiej wezwać strażaków, by pomogli je usunąć.
Jak nie nadepnąć na żmiję w lesie? - Tupnąć mogą od 10 do 15 razy i odczekać od pięciu do dziesięciu minut. Żmije uciekną, bowiem wyczuwają drgania wywołane w odległości 300 metrów od nich. Tupanie może jednak okazać się mało skuteczne w samo południe, w słoneczny dzień, bo wtedy żmije lubią wygrzewać się na słońcu, a gdy drzemią, słabo odbierają drgania.
Jad żmii zygzakowatej jest mieszaniną kilku toksyn o różnym działaniu: może uszkodzić układ nerwowy, spowodować martwicę tkanek, zmniejszyć krzepliwość krwi i spowodować zmiany rytmu pracy serca. Ukąszenie jest szczególnie niebezpieczne dla dzieci i osób starszych. Jednakże nie stanowi śmiertelnego zagrożenia dla zdrowego dorosłego człowieka.