Działacze podkarpackiej Izby Rolniczej chcą promować uprawę roślin strączkowych (fasola, groch, soczewica, soja). Ponieważ uprawy tych roślin wymagają większego nakładu pracy niż np. przy uprawie zbóż PIR wnosi jednocześnie o wprowadzenie dopłat.
W tej sprawie zarząd Podkarpackiej Izby Rolniczej zwrócił się do ministra rolnictwa o opracowanie i wdrożenie kompleksowego programu. Dofinansowanie na pokrycie różnicy między kosztami prowadzenia upraw a cena rynkową zbytu nasion zdaniem działaczy Izby winno wynosić 500 zł za każdy hektar. Uzasadnienie dla tak przedłożonej propozycji jest nader proste - w Polsce dla zaspokojenia potrzeb paszowych potrzeba rocznie około 1 mln ton białka. To zapotrzebowanie w 80% pokrywane jest importowana śruta sojowa. A ceny śruty w ostatnich miesiącach rosną na rynkach światowych. Co to oznacza dla naszych hodowców? Że ceny pasz, zawierających znaczny udział śruty sojowej będą rosły. Dlatego, zdaniem PIR, trzeba za wszelką cenę zwiększać udział białka pochodzącego z krajowych roślin strączkowych.
Do realizacji takich wniosków, do jakich doszli podkarpaccy działacze znacznie wcześniej przystąpili niemieccy rolnicy i od kilku lat konsekwentnie i programowo zwiększają uprawy roślin strączkowych. Dlaczego? Bo szybciej, niż nasi rolnicy zrozumieli, że to jedyna droga przed obroną zwiększającego się dopływu roślin genetycznie zmodyfikowanych - w postaci śruty sojowej. Inna korzyść to fakt wiązania azotu zawartego w powietrzu przez rośliny strączkowe i zasilanie nim gleby.
Uprawa strączkowych może stać się, jeśli minister poprze inicjatywę i wprowadzi system unijnych dopłat uzupełniających w naszym kraju, dodatkowym i znaczącym źródłem dochodu dla gospodarstw. Oprócz ograniczenia dostępu GMO w paszach zapewne mogłaby obniżyć się także cena samych pasz.. Czy tak się stanie? O to powinniśmy pytać i posłów, i ministra, bo propozycje podjęcia inicjatywy wsparcia takiego programu padały już wielokrotnie na wiosennych posiedzeniach sejmowej komisji rolnictwa.